Mowa o urządzeniach, które według badań mogą być o wiele mniej szkodliwe dla organizmu niż papierosy. Dlaczego? Ponieważ żadna z nich nie jest oparta o szkodliwy dym papierosowy, który jest główną przyczyną chorób odtytoniowych. I choć e-papierosy potrafią sztucznie wygenerować dużą chmurę aerozolu, to wrażenia najbliższe paleniu zwykłego papierosa zapewniają podgrzewacze tytoniu.
Ciężki los palacza
O ile łatwo jest zostać palaczem, o tyle trudniej przestać nim być. Mimo wielu kampanii i przekazywanych w mediach informacji ponad 8 milionów Polaków w dalszym ciągu regularnie pali papierosy. Aż 80% z nich chce rzucić palenie. Według profesora Rafała Pawliczaka z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi realnie udaje się to zaledwie 1-2 osobom na 100. Proces rzucania palenia jest trudny, nawet pomimo tego, że większość palaczy ma świadomość szkodliwości nałogu.
Spośród 7 tysięcy związków chemicznych trafiających, wraz z wdychanym dymem do ludzkiego organizmu, wiele jest toksycznych i rakotwórczych. Wiele ma też właściwości mutagenne, czyli takie, które powodują trwałe zmiany informacji genetycznej w ludzkim DNA. W trakcie spalania tytoniu w wysokiej temperaturze (prawie 800 stopni Celsjusza!) zawarte w nim składniki zmieniają się chemicznie. Powstaje wtedy śmiercionośny dym. Nie ma tu przesady, bo ten dym zabija rocznie 7 mln ludzi. Z czego ponad 67 tys. to palący Polacy.
Palenie bez palenia
Podgrzewacze tytoniu i e-papierosy nie spalają tytoniu oraz nie wydzielają toksycznego dymu. Te pierwsze, zamiast spalać tytoniowy susz, podgrzewają go. Te drugie podgrzewają liquid (płyn), najczęściej z nikotyną. W obydwu dzięki temu nie powstają substancje smoliste, najbardziej szkodliwe dla zdrowia palaczy. I mówiąc ogólnie – znacznie mniej wdycha się tutaj toksycznych chemikaliów, niż w przypadku dymu z papierosa.
Użycie przebadanych urządzeń alternatywnych – a „przebadanych” to ważne słówko, bo nie wszystkie urządzenia taką weryfikację przeszły, zwłaszcza w kontekście bardziej popularnych e-papierosów – zmniejsza dawkę szkodliwych substancji, które dostarczamy do organizmu. Trzeba tu jednak podkreślić, że korzystanie z nich nie wyklucza ryzyka zdrowotnego, które wynika z używania wyrobów tytoniowych oraz nikotyny w ogóle. I oczywiście: nie likwiduje nałogu.
Takie urządzenia dostarczają nikotynę w takich samych ilościach jak papierosy, ale już bez dymu. Podtrzymują więc nałóg, ale mogą ograniczać jego szkodliwość. Eliminują za to procesy spalania tytoniu i substancje smoliste, czyli największe zło zawarte w papierosach.
Przykładowo, taki aerozol z podgrzewacza tytoniu (najwięcej badań zrobiono tu dla IQOSa) zawiera około 530 substancji – w porównaniu z 7 tysiącami takich substancji w dymie z papierosa to całkiem niezły wynik. Nadal nie idealny, ale też nienajgorszy. Dlatego w niektórych państwach, jak np. USA, zaleca się palaczom przejście na takie podgrzewacze.
Mniejsze zło?
Bo rzucenia palenia jest możliwe. Ale jest też trudne. Wielu palaczy po prostu nie daje rady. Bo uzależnienie od nikotyny to po prostu choroba – i tak klasyfikuje ją WHO. Wtedy produkty o obniżonej szkodliwości, takie jak przebadane e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu, mogą być dla palaczy „mniejszym złem”. Ale nadal nie powinny być wymówką, by z tym nałogiem skończyć. Nie na jeden dzień, jak dzisiaj. Ale raz na zawsze.
Dodaj komentarz