Rok 2020 nie jest specjalnie łaskawy dla Samsunga. Najpierw premiera Galaxy S20, a później seria Note, której podstawowy model był delikatnie mówiąc słabo przyjęty. Całą sytuację miał delikatnie załagodzić model S20FE. W dużej mierze się to udało, jednak czy nadchodzące flagowce Galaxy S21 naprawią wszystkie błędy i niedociągnięcia poprzedników?
Jeszcze nie czas na rewolucję
Premiera najnowszych flagowców do Samsunga ma mieć miejsce jeszcze w tym roku. Choć termin pod wieloma względami wydaje się być dziwny to w tym szaleństwie może być metoda. Wcześniej wspomniana tegoroczna premiera odbiła się raczej negatywnie na reputacji Samsunga. Wciskanie większości świata niedopracowanego układu, z jeszcze bardziej niedopasowanym do niego systemem poskutkowało ogromną falą krytyki.
Od premiery minął już prawie rok, a sporo problemów udało się rozwiązać. Jednak jeden wciąż jest obecny, nawet w najnowszej serii Note. A jest nim wydajność energetyczna. Czego by Samsung nie zrobił oraz jak by nie optymalizował swojego systemu, układ potrafiący wyczerpać baterię nawet 30% szybciej niż konkurencja, której Exynos 990 miał dorównywać jest po prostu nie do przyjęcia.
Samsung z zaistniałej sytuacji próbował się tłumaczyć, jednak później ten sam układ znalazł się w jednym z najdroższych obecnie smartfonów. Galaxy Note 20 Ultra powielił błędy poprzednika, a do tego wprowadził zamieszanie, co do stosowanego układu chłodzenia.
Nowy, lepszy Exynos
Musieliśmy na to trochę poczekać, ale w końcu na horyzoncie pojawił się prawdopodobnie godny konkurent dla Snapdragona. Jednak nie będzie to jego bezpośredni klon, a oferowane technologie będą się różnić i wciąż trzeba mieć to na uwadze. Zanim jednak bezpośrednio o nich, zajmijmy się wydajnością, szczególnie tą energetyczną. W sieci za sprawą leakerów pojawiły się już screeny z wynikami benchmarków nowego procesora.
Samsung planuje wprowadzić na rynek dwa nowe układy. Razem z modelami z serii Galaxy S21 na rynek mają trafić układy Exynos 2100, choć mówi się też o Exynosie 1080. Ten drugi procesor ma plasować się jednak w średniej półce. Ale dlaczego jest on tak istotny? W syntetycznych testach wydajności przebija on wydajnościowo Snapdragona 865+ stosowanego w najszybszych smartfonach tego roku. Jego ogólny wynik jest znacznie wyższy, udało się to za sprawą wydajniejszego GPU. Exynos 1080 nie dorównuje jednak flagowemu Snapdragonowi w wynikach CPU.
Niemniej jednak jest to układ plasujący się w półce średniej. Możemy mieć, zatem całkiem spore oczekiwania wobec flagowego układu Exynos 2100. Zarówno ten jak i Exynos 1080 mają być produkowane w nowym 5nm procesie technologicznym. Dokładnie tak samo jak w przypadku procesora A14 Bionic od Apple. Taka zmiana w produkcji pozwoli na użycie jeszcze większej ilości tranzystorów, ale też znacząco ograniczy straty energetyczne. Samsung chwali się, że udało się poprawić wydajność energetyczną aż o 50% względem poprzedniej generacji. Jednak czy taki przeskok wystarczy by Exynosy wróciły do łask?
Tego dowiemy się najpewniej już niedługo, ale nie od Samsunga, a od…Vivo. To właśnie ten producent, jako pierwszy ma zaprezentować smartfon z procesorem Exynos z nowej generacji. Wtedy też okaże się czy plotki na temat tych rewolucyjnych układów były jakkolwiek prawdziwe.
To będzie nudna premiera
Mimo, że procesory zapowiadają się niezwykle interesująco to będą właściwie głównym punktem premiery. Przynajmniej według obecnych doniesień. Seria Galaxy S20 była dla Samsunga największym i właściwie ostatnim krokiem, jaki mogli w tym momencie postawić. W dziedzinie mobilnej fotografii mogą oczywiście zastosować inne większe matryce, jednak czy przełoży się to faktycznie na jakość wykonywanych zdjęć?
Warto przypomnieć, że seria Note oraz S20 dzieliła wiele wspólnych rozwiązań, a jedną jest konfiguracja aparatów w podstawowym wariancie Notatnika. Sam model Ultra doczekał się raczej zmian kosmetycznych. Ot laserowy AF, którego w S20 nie było, rezygnacja z kamerki ToF czy tej marketingowej wpadki, jaką był Space Zoom. Jednak nie była to ogromna rewolucja, a wszystko za sprawą składanych smartfonów.
Galaxy S odchodzi w cień
Zupełnie nowa linia Galaxy Z jest teraz oczkiem w głowie Samsunga i to właśnie na niej skupiać się będą najmocniej. Galaxy S21 mają ominąć największe innowacje, które w przyszłym roku mają być standardem jak na przykład kamera pod ekranem. Ta pojawi się dopiero w nowej wersji Galaxy Z Fold. Podobnie sytuacja wygląda ze standardem szybkiego ładowania. Podstawowy wariant, czyli Galaxy S21 wciąż będzie wspierać maksymalnie ładowanie z mocą 25W. Wyższe modele mają wspierać ładowanie o maksymalnej mocy 45W.
W sieci pojawiają się plotki jakoby Samsung prowadził prace lub też chciał rozszerzyć wsparcie dla standardów ładowania. Jednym z głównych obiektów rozważań jest technologia ładowania o mocy 65W. Coś, co w świecie smartfonów z Androidem jest obecne już od przynajmniej roku. Samsung w tej materii pozostał daleko w tyle posługując się raczej retoryką Apple, który dopiero od niedawna nieco prężniej mówi o szybkim ładowaniu.
Jednak trudno tutaj porównywać te dwie firmy, no chyba, że pod względem ceny. Samsung pomimo bycia marką premium nie uniknie porównań do innych znacznie bardziej przystępnych cenowo czy po prostu lepszych smartfonów z Androidem. Niezależnie czy premiera nowych smartfonów odbędzie się już w grudniu tego roku, czy dopiero w styczniu 2021 nie spodziewamy się rewolucji.
Seria Galaxy S20 pod wieloma względami ma dorównywać następcom, czyli serii S21. Poza oczywiście ceną, nowe modele zostaną zaprezentowane za znacznie wyższe pieniądze, niż teraz można nabyć wciąż flagowe Galaxy S20. Jedynym faktycznym argumentem do przesiadki na nowszy model ma być zastosowany procesor. Jednak czy jego wydajność oraz czas pracy na baterii będzie na tyle przekonywujący?
Źródła: Twitter (IceUniverse), SammyFans
Dodaj komentarz