Google w momencie złamania przez firmę Epic regulaminu platformy Google Play po prostu usunął ich aplikację. Nie było to jakkolwiek zaskakujące działanie, Apple zrobiło dokładnie to samo. Zaraz po tej całej sytuacji Epic Games wystosował pozew przeciwko dwóm wyżej wymienionym gigantom. O ile spór pomiędzy Apple i Epic jest głośno komentowany w mediach, Google pozostawał raczej cicho.
Miało to między innymi związek z polityką formy dotyczącej nieoficjalnych sklepów z aplikacjami na smartfony z Androidem. Bardzo ciekawym jest samo oświadczenie firmy, gdzie otwarcie przyznali się do tego, że większość smartfonów działających z systemem Android ma na swoim pokładzie, co najmniej dwa sklepy. Jeden to oczywiście Play Store, drugi to nieoficjalny sklep producenta.
Android jest otwartą platformą i pozwala na instalację wielu sklepów. W zasadzie większość urządzeń z Androidem jest sprzedawana z przynajmniej dwoma sklepami zainstalowanymi od nowości, a użytkownicy mogą doinstalować kolejne.
Google Play niczym App Store
Już teraz wiemy, że Google szykuje spore zmiany w polityce swojego sklepu. Wielu deweloperów już teraz ma niemały orzech do zgryzienia. Nowe zasady mają wejść w życie już w październiku. W założeniu mają uniemożliwić omijanie płatniczych mechanizmów Google przez twórców aplikacji. Innymi słowy przykładowy abonament w Spotify czy Netflix będzie musiał się odbywać za pośrednictwem Google.
Google ma w tym niemały interes, ponieważ od każdego cyfrowego dobra sprzedanego w ich sklepie będzie pobierać 30% prowizji. Ten procent od ceny sprzedaży to jak udowadnia Apple naprawdę niemała kwota. Jednak od nowej zasady będą pewne wyjątki. Chwilę wyżej wspominałem o dobrach cyfrowych i jest to kluczowe stwierdzenie. Abonamenty w takich aplikacjach jak Netflix czy Spotify będą objęte nowymi zasadami. Jednak zamówienie przejazdu w Uberze czy możliwość wypożyczenia elektrycznej hulajnogi będzie już z prowizji zwolnione. Wszystko za sprawą jednego faktu – wszystko to są dobra materialne, których nowe zasady nie mogą objąć.
Nowe zasady stary problem
Google chce swoim działaniem ujednolicić swój sklep Play, gdzie nie będziecie musieli podpinać karty kredytowej do każdej aplikacji z osobna. Jednak budzi to pewne wątpliwości, szczególnie mniejszych deweloperów, dla których będzie to dość spory cios. Ponieważ teraz zamiast otrzymywać całą kwotę z zakupów będzie to 70%. Lub nawet mniej, kiedy deweloperzy korzystają z możliwości większych wydawców.
Jednocześnie warto zaznaczyć, że Google nie zablokuje możliwości instalacji dodatkowych sklepów. Pozostaje jednak kilka „ale” związanych z tą decyzją. Po pierwsze by móc dotrzeć do największej ilości użytkowników deweloperzy są właściwie zmuszeni do korzystania ze sklepu Google. Nie ma się, co oszukiwać w tym aspekcie Google ma ogromną bazę użytkowników i żadnej sklep firmy trzeciej im w tym nie dorównuje.
Drugą sprawą są kwestie bezpieczeństwa. Eksperci w tym momencie jeszcze bardziej niż wcześniej ostrzegają przed instalacją aplikacji ze sklepów firm trzecich. Doskonałym przykładem może być tutaj choćby Fortnite. Zanim gra znalazła się s sklepie Play Store była dystrybuowana przez stronę Epic Games. Jednak jak to często w dzisiejszym świecie bywa ta niekoniecznie bywała pierwszym wynikiem w wyszukiwarce. Do sieci trafiły zmodyfikowane wersje launchera gry z zaimplementowanymi key loggerami czy ogólnie rzecz ujmując malwarem.
Swoim działaniem Google bardzo stanowczo zasugerował wszystkim osobom, które korzystają z ich sklepu i obchodzą płatności, że jeżeli im się to nie podoba to mogą się przenieść gdzieś indziej. Tacy giganci jak wcześniej wspomniane Spotify czy Netflix oczywiście zostaną. Sytuację, w której musieli się dostosować do nowo panujących warunków mają już raczej przećwiczoną. Innym sposobem jest przerzucenie się na płatności gdzieś indziej lub wykorzystanie tak zwanych kart zdrapek.
Czas na przygotowanie
Google już teraz informuje nas o nowych zasadach, jednak dla większości deweloperów kilka dni to zdecydowanie za mało, aby wprowadzić odpowiednie poprawki do swojej aplikacji. Mamy potwierdzenie, że Google przewidział tak zwany okres przejściowy, gdzie twórcy będą mieli czas na zastosowanie się do nowych zasad zanim ich aplikacja zostanie zdjęta ze sklepu. Jako użytkownicy możecie spać spokojnie, nie obudzicie się jednego dnia z niedziałającą aplikacją, bo twórca postanowił iść na batalię z Google niczym Epic Games.
Pokłosie Epic Games
Brzmi to bardzo znajomo i przypomina to, co w Apple App Store jest obecne już od wielu lat. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że działania Google są poniekąd następstwem pozwu Epic Games. Trzeba to powiedzieć jasno i wprost, że my, jako konsumenci nie odczujemy tego na własnej skórze. Odczują to bezpośrednio deweloperzy i dla nich przynajmniej w teorii batalię toczy Tim Sweeney. W tym momencie jednak sprawa wydaje się już przegrana, a obrazują to bezpośrednio liczby. Jak i samo spadające zainteresowanie grą Epic Games na platformach mobilnych.
Liczba użytkowników tylko na platformie Apple stanowiła około 25% wszystkich zarejestrowanych kont. Zniknięcie czy przeniesienie gry do innego sklepu będzie skutkować rozbiciem rynku oraz ogromnymi problemami z dotarciem do szerszej widowni. Przykładowo Fortnite lub każda inna aplikacja musiałaby się pojawić w każdym sklepie firmy trzeciej na Androidzie. A jak doskonale wiadomo tak się nie dzieje nawet teraz.
Deweloperzy czy im się to podoba czy też nie preferują raczej rozwiązania kompleksowe gdzie wrzucają aplikację do sklepu zajmują się tylko nią, a nie jej wersją na 10-ciu różnych platformach. Do tego dochodzą najpewniej różnego rodzaju umowy, konflikty interesów czy brak usług Google w przypadku Huawei App Gallery.
Źródła: Bloomberg, XDA Developers, Google
Dodaj komentarz