Szybkie wprowadzenie
Jeżeli jeszcze nie słyszeliście, o co toczą się takie dymy w sieci przez ostatnie kilka dni to już spieszę z odpowiedzią. Epic Games, który odpowiedzialny jest za wciąż najpopularniejszą grę mobilną Fortnite wprowadziło aktualizację naruszającą postanowienia regulaminu. Aktualizacje do gry Fortnite nie przechodzą przez kontrolę mobilnych sklepów Apple i Google, ponieważ w samym sklepie dostępny jest jedynie launcher umożliwiający pobranie pełnej gry.
Epic Games w tej aktualizacji wprowadził niewielką, choć znaczącą zmianę, umożliwił użytkownikom przeprowadzanie mikro transakcji z pominięciem prowizji mobilnych sklepów. W efekcie wirtualna waluta była tańsza o około 20%. Było to oczywiście jawne naruszenie regulaminu, na który Epic Games zgodził się, wprowadzając swoją grę na mobilne platformy, by dotrzeć do ogromnej bazy użytkowników.
Ruch Apple był prosty do przewidzenia, ze sklepu zniknął Launcher jednocześnie uniemożliwiając przypływ nowych graczy do gry Epic Games. W sklepie Google było podobnie, jednak na androidzie nie ma problemu z instalacją oprogramowania spoza sklepu. W tym momencie do kalifornijskiego sądu wpłynął pozew przeciwko Apple, któremu zarzucane są praktyki monopolistyczne. Podobny pozew pojawił się także w stosunku do Google. W międzyczasie Epic Games zaczęło namawiać do bojkotu dwóch gigantów demonizując ich zachowanie i tym samym wybielać własne.
Apple się nie ugnie
Internet w ciągu zaledwie kilku dni został podzielony na sympatyków i przeciwników działań Epic Games. Dokładnie tak samo jak miało to miejsce w przypadku brutalnego przejmowania klientów Steam’a przez wykupywanie na ostatnią chwilę tytułów ekskluzywnych by zmusić graczy do zakupu gier na nowej platformie. Tym razem jednak Epic trafił na bardzo trudnego przeciwnika. Apple postawił przed całym Epic Games pewne ultimatum, które może dotknąć nie tylko grę Fortnite, ale także wszystkich deweloperów, którzy korzystają z narzędzi Epic Games, a konkretniej silnika Unreal Engine.
Co ciekawe z tego samego zestawu narzędzi korzystają także niektóre produkcje, jakie znajdują się w abonamencie Apple Arcade. Wracając jednak do samego ultimatum. Epic Games wraz z Tim’em Sweeney na czele ma czas do 28 sierpnia na „przemyślenie” swoich działań i ewentualne wycofanie pozwu oraz felernej aktualizacji. Jeżeli to nie nastąpi Apple zapowiedziało, że zamknie wszystkie konta deweloperskie należące do Epic Games oraz wycofa firmę z Apple Developer Program.
Epic Games twierdzi, że taka decyzja wpłynie nie tylko na samą firmę czy grę Fortnite, ale na wszystkich deweloperów, którzy w swoich aplikacjach używają Unreal Engine. Jednocześnie Apple informuje, wprost, że z tej decyzji się wycofa w momencie unieważnienia aktualizacji oraz obietnicy, że jakakolwiek z zawartych w regulaminie zasad nie zostanie przez Epic Games złamana w przyszłości.
O co Epic Games faktycznie walczy?
Na początku wiele osób zakładało, że Epic Games walczy o niższą prowizję w sklepie AppStore, która w obecnym momencie wynosi 30%. Dla porównania PC-towa platforma Epic Games Store ma prowizję na poziomie 12%. Jednak walka o wyższe wynagrodzenie dla deweloperów to dość ekscentryczne „widzimisię” Tima Sweeney’a. Jego zdaniem dotychczasowy branżowy standard wynoszący dokładnie 30% jest zbyt wysoki, ogranicza małych obiecujących twórców i sztucznie zawyża ceny dóbr cyfrowych.
Z prowizji na tym poziomie korzysta wiele sklepów opierających swój model na dystrybucji cyfrowego oprogramowania, a wśród nich Steam, GOG, PSN, Nintendo eShop, Microsoft Store oraz oczywiście Apple AppStore jak i Google Play Store. W tym wszystkim znajduje się jeden rodzynek w postaci Epic Games Store, które mianuje się na zbawcę rynku, zapewniając przy tym najlepsze warunki deweloperom.
Pozew wystosowany przez Epic Games przeciwko Apple zarzuca gigantowi praktyki monopolistyczne oraz złamanie praw antymonopolowych, jakie obowiązują między innymi w Stanach Zjednoczonych. Cel na pierwszy rzut oka wydaje się być szczytny. Pojawiają się wielkie słowa o wolności wyboru platformy, z której będziecie pobierać aplikacje i gry. Ciekawe jednak gdzie były te puste frazesy, kiedy Epic Games wykupywał i notabene wciąż wykupuje tytuły na wyłączność dla swojej platformy na komputerach osobistych. W końcu takie działanie odbiera nam, jako konsumentom możliwość wyboru sklepu, możemy jedynie wybrać czy chcemy daną grę kupić czy też nie.
W gruncie rzeczy Epic Games ma jeden główny cel, który być może uda się im zrealizować. Mianowicie chodzi o przekonanie sądu by ten z kolei zmusił Apple do otworzenia ich ekosystemu w taki sposób by Epic Games mogło stworzyć konkurencyjny sklep z aplikacjami na iOS. Jednak Apple nie dopuści do tego tak łatwo jak mogłoby się akcjonariuszom z Epic Games wydawać. Nie dość wspomnieć, że Epic Games w 40% należy do Chińskiego molocha Tencet, który odpowiada za wiele dużych gier multiplayer, także na platformach mobilnych.
Hipokryzja Tima zdaje się nie mieć granic
Założyciel Epic Games powoli zaczyna gubić się w swoich postanowieniach. Z jednej strony twierdzi, że wysoka prowizja sztucznie zawyża ceny dóbr cyfrowych, a z drugiej większość gier na ich PC-towej platformie kosztuje dokładnie tyle samo, co na Steam czy też w innych sklepach. Wyjątkiem mogą tutaj być ceny wirtualnej waluty wspomniane na początku tego tekstu, które najpewniej były jedynie działaniem propagandowym. W późniejszym czasie te mogą z powrotem wrócić do poziomu 10$. Zdaje się, że prowizja pobierana przez sklep nie ma wiele wspólnego z faktyczną ceną danej gry, czy pakietu skórek skoro w ostatecznym rozrachunku klienci płacą dokładnie tyle samo.
Obecne działania Epic Games to efekt bardzo chłodnych kalkulacji oraz chęć zyskania dodatkowego zastrzyku popularności. A w między czasie próba urwania większej gotówki dla siebie. Jednak nawet ta chłodna kalkulacja zdawała się mieć pewne ograniczenia, ponieważ w momencie, kiedy Apple wytoczyło działo w postaci wyłączenia Epic Games z programu deweloperskiego Tim Sweeney zaczął tracić grunt pod nogami i przerzucił efekty takiego działania na zupełnie niezwiązanych z tą sprawą deweloperów. Sugerując, że takie działanie będzie mieć znacznie poważniejsze konsekwencje niż tylko wydalenie samego Epic Games z platformy Apple.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie była to ostateczna broń Apple, bo sam ruch wydaje się być dobrze przemyślany, a firma z Cupertino musi być świadoma, że część gier w ich abonamencie także działa na silniku Unreal Engine.
Mówiąc o monopolu Apple należałoby się zastanowić, na jakim rynku faktycznie mają taką władzę. Odpowiedź będzie tutaj raczej prozaiczna, na rynku, który sami stworzyli. Cały ekosystem Apple, który jest ceniony przez wiele osób właśnie za zamkniętość oraz hermetyczne podejście firmy do jego rozwoju. Osoby, którym się to nie podoba wciąż mają pewien wybór, który jednak kłóci się z założeniami firmy i jest to nic innego jak Jailbreak, czyli „otworzenie” swojego urządzenia na programy instalowane spoza sklepu AppStore. To jednak nie jest zgodne z filozofią samej firmy, którą teraz Epic Games chce naruszyć. Z pewnością znalazłaby się cała rzesza osób, która nie chce by ich ulubiony system stał się drugim Androidem z tuzinem sklepów z aplikacjami wątpliwej, jakości.
Apple doskonale o tym wie i nie podda tak łatwo swojego bastionu oraz niejako trzonu, dzięki, któremu firma jest tym, czym jest. Warto też wziąć pod uwagę jeden dość ważny fakt – PlayStation, Xbox oraz Nintendo działają na bardzo podobnych zasadach. Mają własną platformę, własny system i własny sklep oraz oczywiście ogromną bazę użytkowników. Pobierają od deweloperów 30% prowizji od zakupu i to jak na razie dla Epic Games nie jest problemem. Pytanie na jak długo i czy w ogóle będą w stanie iść na kolejne 3 wojny z producentami konsol?
Dodaj komentarz