Więcej, niż narzędzie
Benchmarki może i oddają dokładniej wydajność podzespołów, ale nie przekładają się na realne odczucia, tak jak gry. Im wyższa płynność, tym lepsze doznania, dlatego klatkarz w wymagających tytułach jest w pewnym stopniu zastępstwem dla nudnych testów wydajnościowych. A rosnący rynek growy i jakość gier, co roku przyciąga do siebie coraz więcej użytkowników, w tym nawet zapracowanych profesjonalistów.
Dlatego nic dziwnego, że ktoś, kto ma wydajny sprzęt przeznaczony do pracy, chce też sprawdzić jego możliwości w grach. A ktoś, kto doświadczy wydajności nowych MacBooków Pro z procesorem M1 Pro lub M1 Max pozytywnie się zaskoczy.
MacBook Pro… master race?
Informacje o wydajności z pierwszej ręki
Jedną z mile zaskoczonych osób jest youtuber Andrew Tsai. Używał on już wszystkich MacBooków wyposażonych w procesory M1, M1 Pro i M1 Max. Zatem skontaktowaliśmy się z nim i zadaliśmy mu kilka pytań. Dodatkowo przekazał nam zaskakujące fakty dotyczące laptopów Apple z procesorami M1. MacBooki Air i Pro w przeciwieństwie do laptopów gamingowych, nie potrzebują prądu z gniazdka, aby korzystać z pełni mocy obliczeniowej. W filmie znajdującym się poniżej porównał ich wydajność w grach, które zostały stworzone z myślą o Windowsie. A wszelka wydajność zarejestrowana na nagraniu, uzyskana została na zasilaniu bateryjnym.
Co prawda część z przetestowanych tytułów domyślnie jest całkowicie niedostępna lub niegrywalna na MacOS. Jednakże dzięki oprogramowaniu firmy Code Weavers o adekwatnej nazwie „Cross Over” był w stanie uruchomić wiele z testowanych tytułów. Program ten umożliwia uruchamianie aplikacji zaprojektowanych na Windowsa, Linuxa, a nawet ChromeOS, ale dzieje się to kosztem wydajności.
MacBook Pro i jego „kultura” pracy
Zapytany o kulturę pracy jego MacBooka Pro z M1 Max w najwyższej możliwej specyfikacji ponownie usłyszeliśmy zaskakującą odpowiedź. Andrew powiedział nam, że podczas grania temperatury są bardzo niskie, a wentylatory pracują na niskich obrotach i są praktycznie niesłyszalne. Zatem MacBook Pro nie ma nic wspólnego z silnikiem odrzutowym, w przeciwieństwie do wielu gamingowych laptopów.
MacBook Pro Andrew służy również do edycji i renderowania filmów w 4K. Jak sam przyznaje, M1 Max jest prawdziwą bestią w tej dziedzinie. Laptop ten oferuje na tyle wysoką wydajność, że może płynnie powielać efekty w 4K, bez konieczności optymalizowania treści. Ponadto zaznacza, że nawet wtedy podgląd jest płynny i bezbłędny. A dopiero przy renderowaniu laptop zalicza odczuwalne wzrosty temperatury i głośności wiatraków.
Andrew zdradził nam, że MacBook Pro z M1 Max zastąpił mu jego stacjonarny komputer wyposażony w Ryzena 3700X z 32 GB pamięci RAM i RTX 2070. Używał go wcześniej jako głównego urządzenia do edytowania i renderowania, jednak laptop Apple okazał się szybszy, wygodniejszy i nawet opłacalniejszy.
Prawdziwie mobilny gaming
MacBook Pro z M1 Max i baterią pozwalającą na ok. 5 godzin ciągłego grania, oferuje niespotykane dotąd na rynku mobilnym doznania. Full HD na 14” lub 16” zapewnia bardzo wysoką gęstość pikseli, a 120Hz świetną płynność. Natomiast dodatkowe wsparcie zewnętrznych kontrolerów, w postaci padów i myszek, może być szczególnie przydatne w podróży. Co prawda cena ponad 18 tys. zł jest zabójcza, jednakże nie ma urządzenia, które oferowałoby podobne doznania i możliwości. A przekonać się o tym możecie czytając nasz artykuł o mobilnych konsolach znajdujący się poniżej.
Granie na MacBooku jest jak Cyberpunk 2077
Andrew wspomina w swoim filmie również o tym, że granie na MacBooku Pro nie jest idealne. Niewiele gier jest projektowanych z myślą o tym sprzęcie, a „Cross Over” nie zawsze jest w stanie uchronić nas przed błędami. Wszelkie przycięcia, takie jak w Metro Exodus czy też niedziałające klawiatury w GTA V, to jedne z wielu codziennych problemów.
Gdyby nie problemy z kompatybilnością oprogramowania, to nowe MacBooki Pro miałyby potencjał na rynku gamingowym. Natomiast wiele urządzeń bazujących na Windowsie, opisanych w powyższym artykule, mimo gorszej grafiki i wydajności działa o wiele stabilniej. A kilkukrotnie niższa cena oferuje znacznie większą przystępność.
Co jeśli odblokujemy 100% potencjału architektury ARM?
Gaming nigdy nie był mocną stroną produktów Apple. Zazwyczaj, gdy ktoś porusza temat gier, to raczej ma na myśli Windowsa, konsole, a nawet od niedawna smartfony. Natomiast produkty Apple nie są kojarzone z grami, chyba, że jakiś wielki fan Windowsa ma humor do żartów. Natomiast nowe MacBooki Pro mają okazję przełamać ten trend.
Apple można krytykować za strategię, podejmowane decyzje i wiele produktów. Natomiast pierwsza generacja procesora M1 z 2020r, okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Szczególnie pod względem wydajności i energooszczędności. Jednakże pełną moc obliczeniową architektury ARM możemy zobaczyć dopiero w procesorze M1 Max, który zawitał do tegorocznych MacBooków Pro. Mimo to, że duża część gier przetestowanych przez Andrew nie wspiera ARM, to i tak jego MacBook daje sobie z nimi radę.
Czy procesorowe dinozaury czeka wyginięcie?
Intel i AMD to duzi i starzy gracze na rynku procesorów, których nazwy niejednokrotnie pojawiały się w specyfikacjach produktów Apple. Jednakże pewne ograniczenia tych producentów zmusiły firmę z Cupertino do stworzenia własnych jednostek ze znaczkiem jabłka.
Na szczęście Intela i AMD koniec produkcji procesorów dla Apple nie grozi zamknięciem działalności, ponieważ ich strategie sprzedażowe są bardzo zdywersyfikowane. Dowodem na to może być chociaż to, że AMD wkracza nawet na rynek smartfonowych układów graficznych.
Dużo większym zagrożeniem dla tych firm może być obecny kryzys na rynku półprzewodników, który sprawia, że nawet fabryki samochodowe wstrzymują produkcję.
MacBook Pro, czyli rozgrywka przyszłości?
Możliwe, że niedługo jabłko będzie kojarzone również z gamingiem, a nie tylko ze zjeżdżaniem z ośnieżonej górki i drogimi urządzeniami. Apple raczej zdaje sobie sprawę, że rynek gamingowy ma spory potencjał, ale chyba jeszcze nie są gotowi, aby go zdominować. Poza tym musieliby na niego wkroczyć za pomocą czegoś, co jest bardziej przyszłościowe. W związku z tym może to być Cloud Gaming.
Ewentualnie zastępstwem dla Cloud Gamingu może stać się rozszerzenie oferty Apple Arcade o tytuły AAA. Obecnie, dzięki nabyciu tej usługi zyskujemy dostęp do sporej biblioteki gier, która przepełniona jest dopracowanymi mobilnymi tytułami. Jednakże kluczowa jest w niej dostępność samych gier na iPhone’ach, iPadach, MacBookach, Macach i nawet Apple TV.
Czyli po zakupie jednego abonamentu możemy grać we wszystkie dostępne gry na urządzeniach o zróżnicowanej formie. Jeżeli urządzenia te oferowałby podobną wydajność, jaką mają chociażby procesory M1, to mogłyby służyć do grania w gry AAA. Zatem moglibyśmy grać na iPhonie nawet w wysokobudżetowe tytuły, bez martwienia się o łączność z Internetem. Jednakże póki co, fizyczne ograniczenia tak małych urządzeń nieco przyćmiewają tę teorię.
Źródło miniaturki: Andrew Tsai – YT
Dodaj komentarz