Konsole cały czas na nowo definiują pojęcie gamingu w społeczeństwie. Stoją też w pewnym sensie w opozycji dla tych najbardziej wymagających graczy, którzy konsole kupują jedynie, by sprawdzić ekskluzywne tytuły, a ich główną platformą są komputery osobiste. Nie można im jednak odmówić ogromnego wpływu, jaki miały na kształtowanie rynku elektronicznej rozrywki. Już pierwsze PlayStation zaprezentowane w grudniu 1994 miało niebagatelny wpływ na to, jak teraz wygląda kanapowa rozrywka.


Niesłabnąca popularność
Od tamtego czasu minęło blisko 25 lat, a marka PlayStation przeszła niezwykle długą drogę. Nie wszystkie decyzje podjęte przez japońskiego giganta były trafne, jednak PlayStation 5 w dwóch wersjach okazało się strzałem w dziesiątkę. Zaprezentowane dokładnie 12 listopada 2020 roku PS5 w ostatnim czasie pobiło kolejny rekord. Tym razem dotyczący najszybciej sprzedającej się konsoli marki.
Ten tytuł wcześniej należał do poprzedniej generacji i pierwszej wersji PS4. Takimi danymi podzielił się serwis VGCartz.com, PS5 w ciągu zaledwie 35 tygodni od momentu debiutu sprzedało się w nakładzie ponad 10 milionów sztuk na całym świecie. Jest to o tyle ciekawa informacja, że PS5, w przeciwieństwie do konsol Microsoftu, wciąż brakuje na sklepowych półkach. W tym miejscu warto też przytoczyć, w jakim nakładzie sprzedała się najnowsza konsola Microsoftu.

Konsole Xbox Series X oraz S trafiły łącznie do niespełna 6 milionów zainteresowanych. Wyniki obydwu firm robią ogromne wrażenie, szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę bardzo trudny czas debiutu. Na portalu VG Chartz zaraz obok nowych konsol pojawia się także Nintendo Switch. Ten jednak jest zupełnie poza konkurencją, zarówno, jeżeli chodzi o sprzedane urządzenia, jak i segment. Nintendo nigdy nie konkurowało z Sony czy Microsoftem, ponadto Switch jest konsolą międzygeneracyjną, bo pojawiła się mniej więcej w połowie życia PS4 i Xboxa One.
Warto się jednak w tym miejscu zastanowić jak to się stało, że Sony sprzedało o blisko 4 mln konsol więcej, niż Microsoft. W końcu jak na razie żadna z tych platform nie otrzymała tzw. system-sellera, czyli produkcji, która byłaby ostatecznym pretekstem do zakupu konsoli. Zamiast tego mamy obietnice wielkich i wspaniałych gier, które w najlepszym przypadku zadebiutują pod koniec 2021 roku. No i oczywiście możliwość ogrywania starszych tytułów w lepszej jakości czy płynności. A jednak mimo to, konsole wyprzedają się na pniu…
Ciekawy przypadek Sony
Japończycy w swoich działaniach są nie tylko bardzo zachowawczy, ale i nie lubią zmieniać utartych schematów. To znacząco odróżnia ich jednocześnie od Microsoftu, który w tej generacji obrał zupełnie inną ścieżkę rozwoju, ale o tym nieco później. Polityka Sony, w kontekście marki PlayStation właściwie nie zmieniła się względem tego, co reprezentowali przy okazji PS3 czy PS4. Ta wciąż skupia się na wydaniach pudełkowych (choć i to się powoli zmienia) i na grach dla jednego gracza, oferujących nie tyle kilkaset godzin zabawy, co niezapomniane doświadczenie.

Największe i najbardziej znane marki, które ekskluzywnie, przynajmniej na początku, pojawiły się na PlayStation, to właśnie tytuły dla pojedynczego gracza. Uncharted, God of War, The Last of Us, Horizon czy Marvel’s Spider-Man to gry kładące olbrzymi nacisk na jednoosobową rozgrywkę. Jednocześnie stoją one w opozycji do coraz popularniejszego trendu gier-usług, czy tytułów stawiających wyłącznie na rozgrywkę wieloosobową.
PlayStation 5 od momentu swojej premiery otrzymał kilka gier klasy AAA, które w pełni kładą nacisk na historię. Bardzo dobrym przykładem może być tutaj Marvel’s Spider-Man: Miles Morales. Jednak swoje święto mieli też fani gier studia Souls-Like, ponieważ wraz z konsolą zadebiutował remake protoplasty tego gatunku, czyli Deamon’s Souls.
Niemniej jednak, mamy już lipiec, a w zasadzie to sierpień – 9 miesięcy od premiery konsoli nowej generacji, a prawdziwych system-sellerów jest jak na lekarstwo.
Microsoft idzie inną drogą
W opozycji do podejścia Sony stoi Microsoft. Biblioteka ich gier w najbliższej przyszłości będzie opierać się na tytułach dla wielu graczy, opartych o rozgrywkę multiplatformową. Tak naprawdę wszystkie gry jakie zapowiedział Microsoft w trakcie swojej konferencji nie trafią na konsole Xbox Series, a platformę Xbox. To znacząca różnica, która jest pomijana przez wiele osób.

Gigant z Redmond w swoim posiadaniu ma bowiem nie tylko wcześniej wspominane konsole, ale także system operacyjny Windows, który jest zintegrowany z platformą do gier Xbox no i oczywiście usługę streamingową xCloud. Ta ostatnia jest szczególnie istotna do zrozumienia, dlaczego Xbox sprzedał tak mało konsol. I jednocześnie może w ostatecznym rozrachunku okazać się nieoczekiwanym zwycięzcą całej generacji.
Niezależnie czy to na konsolach, czy też komputerach osobistych, czy w końcu w chmurze. Wszystko to opiera się o jedno konto i jedną usługę. Xbox Game Pass w wersji Ultimate daje dostęp nie tylko do najnowszych gier z portfolio Microsoftu i to w dniu premiery, ale i możliwość rozgrywki w chmurze na dowolnym urządzeniu. Wszystkie zapisy gier są synchronizowane, a rozpoczętą rozgrywkę na konsoli możecie kontynuować na komputerze czy smartfonie. Co więcej, by z niej korzystać konsola jest praktycznie zbędna.
To właśnie tutaj wychodzi prawdziwa siła jaką dysponuje Microsoft, sprzedaż ich konsol nie odzwierciedla faktycznego zainteresowania marką. Aplikacja do streamingu gier dostępna jest już nawet na telewizorach Smart czy przystawkach pokroju Google TV. Braki w sprzedaży konsol mogą pod koniec generacji zrekompensować stali subskrybenci usługi Game Pass, którzy nawet mogli w ogóle konsoli nie kupić i jedynie wykorzystywali usługę w chmurze do grania.
Nowa jakość każe na siebie czekać

Nowa generacja nie jest tym, czego wszyscy oczekiwali, a przynajmniej nie jest tym jeszcze. Zarówno Sony, jak i Microsoft cieszą się z każdej sprzedanej sztuki ich nowej konsoli, jednak ten stan rzeczy nie będzie się utrzymywał wiecznie. Nowe gry prezentujące obiecywany przeskok w jakości dopiero powstają. Tym samym jeszcze trochę poczekamy na prawdziwe perełki, dokładnie tak jak miało to miejsce w przypadku poprzedniej generacji.
Tym, co ratuje całą sytuację jest kompatybilność wsteczna, która w końcu pojawiła się na obydwu konsolach. Co prawda w mniej lub bardziej ograniczonym zakresie, jednak pozwala cieszyć się grami, które trafiły na tzw. kupkę wstydu lub po prostu z jakiś powodów nie mieliśmy jeszcze czasu ich ukończyć na starej generacji.
PlayStation 5 na pierwszy rzut oka zdaje się być faworytem tej generacji. Jednak to nie liczba sprzedanych konsol, a faktyczne zainteresowanie graczy będzie świadczyć o tym, która firma wygrała. Microsoft stworzył całą platformę, do której potrzeba jedynie smartfona czy telewizor i konta z aktywną subskrypcją. Tym samym, nawet w trakcie największego kryzysu nie trzeba było czekać na dostępność konsol, bo można było cieszyć się grami na ekranie smartfona.
Komentarze