O tym, że prywatność w wykonaniu Apple to jawna kpina ze swoich użytkowników pisałem w tym serwisie już wielokrotnie. Hipokryzja w wykonaniu firmy, która zarządza Tim Cook zalicza zupełnie nowe All Time High z każdym kolejnym doniesieniem medialnym. Jednak o co poszło tym razem?
Reklamy, czyli jak zarobić i się nie narobić
Zgodnie z najnowszymi doniesieniami serwisu Bloomberg, Apple może dodać obecność reklam do kolejnych swoich aplikacji. Co prawda nie jest to ogromna zmiana, bo te obecne są już w takich usługach jak Apple News czy Stocks.
To nie tak, że ich nie było
Wbrew temu co się mówi, to reklamy na iPhone były obecne już od wielu lat. Jednak nie przyjmowały one formy klasycznych banerów. Apple przez długie lata ograniczało się jedynie do polecania własnych produktów i to w sklepie AppStore. Dla porównania, telefony z Androidem, nawet te droższe, potrafią wyświetlać reklamy znacznie bardziej irytujące ponad to co robiło Apple. By daleko przykładu nie szukać wezmę na tapet flagowe telefony Samsunga.
Koreańczycy w swoim własnym oprogramowaniu wykorzystują wiele okazji do wyświetlenia reklam nie tylko swoich produktów, ale i firm trzecich. Takie aplikacje jak Galaxy Store czy Samsung Health wyświetlają czy to wielkie banery promujące czy też wysyłają powiadomienia. Na szczęście Google pozwala w Androidzie nieco zapanować nad tym spamem, a w pewnym sensie się z tego samemu wycofuje.
Przez ostatnie lata można było zaobserwować, że liczba reklam w interfejsie i systemowych aplikacjach znacząco spadła. No przynajmniej, jeżeli mówimy o urządzeniach z czystym Androidem, bo Samsung, Xiaomi czy nawet Huawei pakują reklamy gdzie się da. Apple było w tym wypadku swego rodzaju zieloną wyspą, gdzie tych reklam praktycznie nie było, a jak już się pojawiały, to ograniczały się do sklepu z aplikacjami, a nawet tam nie były specjalnie nachalne.
Mark Gurman donosi
Reklamy, które są obecnie dostępne w AppStore, gdzie deweloperzy mogą płacić Apple za wyróżnienie ich aplikacji w konkretnych wyszukiwanych doczekają się zmian. Jednak to wciąż jedynie wierzchołek góry lodowej. Zgodnie z tym co podaje Mark Gurman w swoim raporcie dla serwisu Bloomberg, Apple już wewnętrznie przetestowało wyświetlanie reklam w aplikacji Apple Maps. Aplikacja miała wyświetlać propozycje najbliższych miejsc, czyli między innymi restauracji, kawiarni czy hoteli na podstawie aktualnego wyszukiwania lub położenia.
Zdaniem Gurmana reklamy mają się pojawić się nie tylko w Apple Maps, ale i Apple Books oraz Podcasts. Po prostu w oficjalnej nawigacji od Apple aktualnie przeszły wstępne pozytywne testy. Jednak jak wskazuje informator już teraz Apple pracuje nad znacznym rozszerzeniem listy aplikacji, które w przyszłości mogą wspierać treści sponsorowane od firmy trzecich.
Zmian ma się doczekać także sposób wyświetlania reklam w samych aplikacjach, które pokazują je już swoim użytkownikom. Mowa tutaj przede wszystkim o sklepie AppStore. Tam w sekcji „Dziś” pojawią się materiały sponsorowane z oznaczeniem „Ad” pod obrazkiem wyróżniającym oraz nazwą aplikacji. Z kolei w sekcji „Możesz też polubić” pod każdą aplikacją pojawią się tytuły sponsorowane. Te będą nie tylko oznaczone etykietą „Ad”, ale i niebieską obramówką.
To w pewnym sensie otwiera furtkę dla kolejnych natywnych aplikacji Apple, które mogą w przyszłości zacząć wyświetlać reklamy. Co prawda, raczej w najbliższej przyszłości nie czeka nas takie piekło, jakie mogli sobie zgotować nierozważni użytkownicy Internet Explorera, ale trzeba mieć się na baczności.
Jak nie wiadomo o co chodzi…
…to zawsze chodzi o pieniądze i nie inaczej jest w tym przypadku. Zdaniem Marka Gurmana zwiększenie liczby aplikacji z obsługą reklam miałoby mieć znaczący wpływ na generowane przychody giganta z Cupertino. Aktualnie Apple generuje około 4 miliardy dolarów przychodu tylko z reklam. Jednocześnie mają ambicje, by w najbliższym czasie tę czwórkę zamienić na bliżej nieokreślone dwie cyfry. Analitycy wspominają początkowo nawet o 10 mld dolarów przychodu w skali roku!
Jednak to nie tak, że Apple samo z siebie rozpoczęło podbój rynku mobilnych reklam. Gigant z Cupertino, podobnie jak każda inna firma, która weszła na giełdę jest w pewnym stopniu zależna od swoich akcjonariuszy. Między innymi jest zobowiązana do przedstawiania wyników finansowych. Te jak wiadomo mają ogromną moc, patrząc po przykładzie Netflixa, który po niewielkim spadku spotkał się z ogromną krytyką swoich akcjonariuszy.
W przypadku Apple nie jest inaczej. Osoby, które zainwestowały w jedną z najpotężniejszych firm na świecie oczekują ciągłych wzrostów, a o te coraz trudniej. Liczba osób, które mogą zakupić najnowsze sprzęty od Apple jest skończona, a do zastania światowym monopolistą jeszcze daleka droga. Zanim do takiej światowej dominacji dojdzie, Apple musiało wymyślić sposób na ciągłe zwiększanie przychodu tak, by akcjonariusze byli po prostu zadowoleni.
Będzie pan zadowolony
Najnowszy pomysł Apple defacto wszedł w życie już jakiś czas temu i był jedynie elementem szerszej strategii. Pamiętacie niemałą aferkę wywołaną możliwością „poproszenia” aplikacji o wyłączenie śledzenia? App Tracking Transparency, w skrócie ATT, czyli program Apple, który w praktyce zmuszał twórców aplikacji do wyłączania śledzenia swoich użytkowników, był jedynie preludium do tego co ma teraz miejsce.
O tym czy AAT faktycznie ma jakieś większe przełożenie na zmniejszenie śledzenia użytkowników iPhone przez aplikacje firm trzecich to temat na zupełnie oddzielny artykuł. Mocno upraszczając temat można powiedzieć, że nie ma, bo metod na zbieranie o Was danych jest więcej, niż Wam się mogło wydawać. Niemniej taki ruch dla Apple okazał się strzałem w dziesiątkę.
Najpierw praktycznie wygryźli oni konkurencję na swoich urządzeniach, zostawiając ich w niemałych tarapatach (przynajmniej w teorii). Tym jednym ruchem pokazali, że (znów w teorii) troszczą się o prywatność swoich użytkowników. To miało swoje konsekwencje w przychodach. Zgodnie z danymi, które Insider wyciągnął z raportu przygotowanego przez Omida, wynika, że reklamowy biznes Apple urósł o 238% tylko w 2021 roku. Przekłada się to na przychód na poziomie 3.7 miliarda USD. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ATT zostało wprowadzone zaledwie rok temu.
To dopiero początek
Reklamy w aplikacjach to zaledwie początek dalekosiężnego planu. Mark Gurman wspomina o bardzo prawdopodobnym scenariuszu, w którym Apple zdecyduje się na wprowadzenie tańszego planu do AppleTV+. Ten miałby być oczywiście wspierany przez reklamy, jak ma to miejsce w przypadku innych serwisów streamingowych. Podobny ruch już od jakiegoś czasu rozważa także Netflix. Co ciekawe nawet w pełnopłatnym planie pojawiają się reklamy, konkretniej w trakcie transmisji Friday Night Baseball.
W majowym raporcie Insider doniósł, że Eddy Cue – Starszy Wiceprezes Usług w Apple, planuje ogromną restrukturyzację całego działu usług w Cupertino. Głównym założeniem będzie teraz skupienie się na usługach streamingowych oraz reklamach. Warto w tym miejscu wspomnieć, że sekcja usług Apple w ostatnim kwartale doczekała się wzrostu przychodów o około 12%.
Kilka słów o hipokryzji
O tym jak Apple robi w konia wszystkich, nie tylko swoich klientów, pisałem już nie raz. Zarówno pod przykrywką względnej ekologii, nie dołączając ładowarek do pudełek z telefonami czy też jak chodzi o prywatność, która w praktyce jest zaledwie wydmuszką. W tym wypadku nie jest inaczej. Oczywiście Apple podkreśla, że nowe reklamy będą szły w parze z wprowadzonym przez nich AAT, nie mogą przecież wprost pokazać podwójnych standardów.
Niemniej jednak AAT jest niesamowicie dziurawy, albo po prostu nieprzestrzegany przez dużych deweloperów, którzy mają odpowiednie środki, by obejść restrykcyjne zasady. Więcej na temat tego, jak AAT marnie działa znajdziecie w bardzo interesującym wpisie na blogu Lockdown Privacy. Nawet zdaniem byłych pracowników Apple cały system daje jedynie złudne poczucie prywatności, bo ich dane są rozsyłane po całym świecie.
Po tym jak Apple rozkręci swój reklamowy biznes na dobre, w największym skrócie będzie zarabiał krocie. Nie można zapominać, że jest to przede wszystkim firma nastawiona na zysk. Jeżeli w pewnym momencie, w jakiejś tabelce w Excelu analitycy zobaczą ogromne zyski w zamian za sprzedaż danych użytkowników Apple, to to zrobią. I to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Bo na samym końcu to kto sprzedał Wasze dane nie ma najmniejszego znaczenia.
Źródła: The Verge, Lockdown Privacy, Insider
Dodaj komentarz