Windows 11 był i znikł… Jak to z nim jest?

Windows 11 był i znikł… Jak to z nim jest?

Windows 11 miał być wielką niespodzianką Microsoftu zaplanowaną na 24 czerwca tego roku. Internet jednak popsuł plany, a sieć zalały filmy i screeny!

Przy premierze systemu operacyjnego Windows 10 Microsoft obiecywał, że będzie to system ostateczny, rozwijany i wspierany latami. Cóż… z tych obietnic jak zawsze nic nie wyszło, a najpopularniejsza obecnie „dziesiątka” oficjalnie zakończy swój żywot w 2025 roku. Zastąpi go Windows 11, który w ostatnim czasie trafił do sieci i delikatnie rzecz ujmując podzielił użytkowników.

Reklama

Windows 11 w skórze 10X

Pierwszą i zasadniczą rzeczą, która rzuca się w oczy to oczywiście wygląd nowego systemu operacyjnego. Jednak osoby, które nieco baczniej śledzą poczynania Microsoftu mogły już zauważyć, że ten pod względem szaty graficznej jest niezwykle podobny do zarzuconego w ostatnim czasie Windowsa 10X. Ten miał być systemem mocno okrojonym, skupiającym się na aplikacjach napisanych w UWP i przeznaczonym dla urządzeń dotykowych, z dwoma ekranami czy opartych na architekturze ARM.

Gigant z Redmond zdecydował się ten projekt porzucić i skupił całe moce przerobowe na rozwijaniu systemu Windows 11. Względem dziesiątki zaszło wiele zmian wizualnych. Cały system zdaje się być znacznie bardziej spójny graficznie, niestety redesign przyniósł ze sobą także nieoczekiwane kompromisy.

Nowe menu Start

Wiele osób, które przesiadało się z systemu Windows 7 na 10 musiało przywyknąć do zupełnie nowego układu menu. Pomińmy tutaj wersję z numerkiem 8 jako, że nawet w czasach swojej świetności miał spore problemy, by dorównać popularnością starszej wersji. Teraz menu Start znów się zmienia i dla wielu osób będzie to najpewniej zmiana na gorsze. Nie trudno jednocześnie odnieść wrażenia, że całość znacznie bardziej zaczyna przypominać ekosystem od Apple przeznaczony dla komputerów osobistych.

Po kliknięciu w charakterystyczną ikonę okienka waszym oczom ukaże się zupełnie nowe menu. To będzie oddzielone od samego paska zadań i ma więcej wspólnego z Launchpadem z macOS albo menu aplikacji na Androidzie niż tym, co znaliśmy z Windowsa. Górna część została przeznaczona na aplikacje, których najczęściej używacie z kolei dolna to ostatnio otwierane pliki i rekomendowane skróty. Poniżej jest już tylko nazwa Waszego konta i sterowanie zasilaniem.

Ponadto zaokrąglono większość krawędzi, tym samym Microsoft zrywa z designem zaprezentowanym przy okazji wersji 8. Z menu start znikną także interaktywne kafelki, które były jednocześnie skrótami do aplikacji i wyświetlały najnowsze powiadomienia. Te będą miały osobne menu pojawiające się w lewej części ekranu po uruchomieniu opcji Widgets, która pojawi się na pasku zadań. Można zakładać, że jeszcze mniej osób będzie z tego rozwiązania korzystać, podobnie jak to było z kafelkami.

Prościej znaczy lepiej?

Nowe menu start to pod wieloma względami znacznie uproszczona wizja tego co reprezentował Windows 10. Zabrakło listy z wszystkimi zainstalowanymi programami posegregowanej w foldery z osobnymi aplikacjami czy skrótami. Jednocześnie Microsoft zabrał wiele opcji, z których korzystali Ci bardziej zaawansowani użytkownicy. Już na pierwszy rzut oka widać, że Windows 11, przynajmniej w tej wersji, był projektowany z myślą o urządzeniach mobilnych, niekoniecznie przeznaczonych do zadań profesjonalnych.

W wersji, która wyciekła do sieci zabrakło na przykład skrótu do menadżera zadań, który był obecny po kliknięciu prawym przyciskiem myszy na pasek zadań. Nie ma obecnych skrótów klawiszowych do szybkiego uruchamiania linii komend. Trudno stwierdzić czego jeszcze w tym konkretnym buildzie brakowało i co jeszcze może ewentualnie się pojawić. Microsoft już po wycieku zapewnia, że w momencie premiery czeka na nas znacznie więcej nowości.

Niemniej jednak trudno sobie wyobrazić by posklejany na szybko system z kilku innych projektów działał dobrze. Taki Frankenstein może mieć ogromną masę błędów i niedoróbek w większym bądź mniejszym stopniu. Mało prawdopodobne by elementy, które potencjalnie wychwycili użytkownicy, zostały naprawione do momentu premiery. Ta została zaplanowana na 24 czerwca, na godzinę 17 czasu polskiego.

Skok w wydajności

Tym, co może budzić pewne powody do radości, jest finalna wydajność nowego systemu Microsoftu. Użytkownicy już zdążyli porównać możliwości obydwu systemów na identycznych konfiguracjach by zobaczyć całkiem imponujące wyniki. A te są widoczne już na pierwszy rzut oka, bo w czasie uruchamiania samego systemu. Windows 11 wczytał się o blisko 19% szybciej niż jego poprzednik, który zrobił to z czasem 16 sekund.

Podobnie sprawa wygląda w bardzo popularnych benchmarku Geekbench 5. Tam Windows 10 osiągnął wynik 1138, a jego następca 1251 w teście dla pojedynczego rdzenia. Wykorzystując całą moc procesora wyniki prezentują się następująco 6284 dla Windowsa 10 i 7444 dla Windowsa 11.

Co jeszcze bardziej intrygujące nowy system operacyjny był w stanie to zrobić dzięki wyższemu taktowaniu procesora, które sięgało 4.9 GHz i paradoksalnie niższej temperaturze samego rdzenia wynoszącej 93°C. Dla porównania CPU na systemie Windows 10 rozpędziło się do 4.8 GHz i osiągnęło 97°C. To daje nadzieje, że nowy system giganta faktycznie jest znacznie lepiej zoptymalizowany. Różnice są obecne także w testach prędkości odczytu i zapisu na dyskach SSD. Oczywiście znów przewagę ma Windows 11.

Windows 11 znika z sieci

Nowy, jeszcze niezaprezentowany system operacyjny w formacie pliku instalacyjnego ISO krążył po sieci przez kilka dni. Nie trzeba było długo czekać na dość mocną reakcję giganta. Microsoft walczy z wiatrakami żądając usunięcie plików ze stron, które hostują obrazy ISO czy nawet z samym Google, który ma blokować dostęp do tego typu wyszukiwań. Co jednak istotne, wszystko to robione jest na podstawie DMCA, czyli Digital Millennium Copyright Act.

Niezastosowanie się do takiego żądania, które notabene wystosował właściciel treści, czyli Microsoft może skutkować właściwie z góry przegraną sądową batalią dla wszystkich udostępniających publicznie nową wersję systemu. Niestety jak to zazwyczaj bywa, odpowiednie kroki podjęto zdecydowanie zbyt późno. Kilka dni wystarczyło by informacje o Windowsie 11 rozpowszechniły się w sieci. Każdy chętny mógł go sprawdzić bez większych przeszkód.

Darmowa aktualizacja

Ostatnim elementem, który elektryzuje użytkowników jest kwestia samej aktualizacji. Tak jak wcześniej pisaliśmy Windows 10 miał być systemem ostatecznym otrzymującym ciągłe wsparcie, aż po koniec dni Microsoftu. Z tej wizji zostało raczej niewiele, a nowa wersja będzie dla niektórych osób oznaczać instalację całego systemu od nowa, a nie jak to powinno mieć miejsce aktualizacji.

Stąd też pojawiły się wątpliwości czy na przykład użytkownicy Windowsa 10 będą mogli za darmo przesiąść się na nowy system. W tym wypadku sytuacja jest praktycznie jasna i nie podlega wątpliwości – Windows 11 będzie darmowy dla właścicieli dziesiątki. Nieco mniej oczywistą sprawą są użytkownicy systemów w wersji 7, 8 i 8.1. Jak się okazuje oni także mają cieszyć się darmową aktualizacją.

Co prawda oficjalny program, który pozwala na darmową aktualizację z systemu Windows 7, 8 czy 8.1 na Windowsa 10 już dawno się zakończył. Jednak po dziś dzień można to zrobić legalnie. A i sam Microsoft nie zablokował oficjalnej drogi instalacji z przeniesieniem klucza i wszystkich danych. Prawdopodobnie ten program zostanie w momencie premiery rozszerzony o Windows 11.

Reklama

Warto czekać?

Mleko po bardzo nieudanej zapowiedzi już się rozlało. Jednak, jeżeli wierzyć temu co komunikuje Microsoft, zdecydowanie jest na co czekać. Oficjalna premiera ma się odbyć dokładnie 24 czerwca o godzinie 17 czasu polskiego. To właśnie wtedy światło dzienne, już oficjalnie, ma ujrzeć Windows 11 w całej swojej chwale. Wiele wskazuje także na to, że build, który wyciekł do Internetu pochodzi z maja tego roku. A to oznacza, że może znacząco różnić się od wersji finalnej. Mamy nadzieję, że będą to różnice na plus.

Źródła: Windows Central, PCWorld, XDA, The Verge

Dzwoneczek

Bądź na bieżąco! 

Włączenie powiadomień wiąże się z przekazaniem anonimowych danych zewnętrznemu usługodawcy. Więcej informacji

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wpisane wyżej dane oraz Twój adres IP zostaną przesłane do serwisu Akismet w celu ochrony przed spamem. Więcej informacji