Większość użytkowników smartfonów choć raz w swoim życiu borykała się z problemem zbitego ekranu na skutek upadku smartfona na podłogę.
Tym bardziej dziwi więc fakt, że iPhone, który wypadł przez dziurę wyrwaną w ścianie samolotu linii Alaska Airlines, zbytnio nie przejął się upadkiem z wysokości… 5 tysięcy metrów!
Wyrwana dziura w ścianie samolotu
Kilka dni temu, konkretniej w piątek wieczorem, internet zawrzał na wieść incydentu związanego z samolotem linii Alaska Airlines. Zaledwie kilka minut po starcie z lotniska, w ścianie samolotu powstała dziura w kształcie drzwi, przez którą zaczęły wylatywać przedmioty. Na całe szczęście nikt nie został ranny.

Na skutek powstałej dziury wnętrze Boeinga 737 Max 9 uległo rozległym uszkodzeniom, ale wszyscy obecni na pokładzie członkowie załogi i pasażerowie – nie odnieśli poważnych uszkodzeń ciała. Mimo tego, że sam w sobie ten incydent jest wielką niewiadomą, na tym nie kończą się wydarzenia z tamtego wieczoru.
iPhone – smartfon, który upadł z największej wysokości?
Wszystko wskazuje na to, że jednym z przedmiotów, który został wyssany z wnętrza samolotu, był iPhone, znaleziony później przez internautę Seanathana Batesa podczas spaceru w pobliżu autostrady. Znaleziony przez niego telefon był niemal w stanie idealnym – zarówno ekran, jak i plecy smartfona były nienaruszone.
Smartfon miał włączony tryb samolotowy, a stan naładowania baterii wskazywał około 50%. Urządzenie nie miało ustawionej blokady, przez co mężczyzna mógł je odblokować, aby chwilę później ujrzeć na ekranie „rachunek w wysokości 70 dolarów za dwa bagaże rejestrowane na lot 1282 linii Alaska Airlines”.

Mimo tego, że znalazca sam nie mógł uwierzyć, że iPhone należał do jednego z pasażerów wspomnianego lotu, wykonał on telefon do federalnej agencji zajmującej się tą sprawą. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu przyjęła jego zgłoszenie i poinformowała, że… „był to drugi telefon, który został znaleziony”.
Do wiadomości publicznej nie udostępniono jednak informacji, czy drugie z urządzeń również było produktem marki Apple. Wiadomo jednak, że znaleziony iPhone przeżył upadek z wysokości 5000 metrów, a w jego gnieździe ładowania znajdowała się odłamana wtyczka, co „sugeruje, że telefon był ładowany, gdy został wyssany”.
Jak to w ogóle możliwe?
W sprawie tego interesującego wypadku wypowiedział się Duncan Watts, badacz podoktorancki w Instytucie Astrofizyki Teoretycznej na Uniwersytecie w Oslo. Jak stwierdził: „myślę, że sprzeczne z instytucją jest to, że iPhone spadający z nieba nie porusza się tak szybko z powodu oporu powietrza”.

Zauważył, że przy „spadaniu” z ekranem skierowanym w stronę ziemi, opór jest większy, niż przy pionowym locie. Zaznaczył też, że iPhone z pewnością uległby uszkodzeniu, „gdyby wylądował na kamieniu lub chodniku”. W tym przypadku upadek miały zamortyzować liście i trawa, na którą spadł.
Jak często ekran w Waszych urządzeniach mobilnych ulega uszkodzeniu? Spodziewaliście się, że iPhone mógłby przeżyć upadek z takiej wysokości?
ŹRÓDŁO: The Washington Post, CNN, Interesting Engineering
Dodaj komentarz