A przynajmniej tak twierdzą analitycy banku Barclays. Swoje stanowisko podpierają analizą łańcucha dostaw oraz doniesieniami osób, które są bezpośrednio z nim związane. Ich zdaniem w pudełku poza samym smartfonem znajdzie się jedynie kabel do ładowania z jednej strony zakończony złączem USB-C, a z drugiej znajdzie się oczywiście Lightning, nie zabraknie też kilku świstków papieru. Jeżeli tak będzie wyglądać wyposażenie najnowszych smartfonów od Apple, to będzie to chyba “najbiedniejsze” opakowanie od lat.
Jednak trzeba się tutaj zastanowić czy to tak naprawdę zła informacja. Z pewnością będzie to pozytywna decyzja pod względem środowiskowym, szczególnie, że najpopularniejszy iPhone 2019/2020 roku to podstawowy model 11, który do każdego użytkownika przychodził z podstawową wolną ładowarką o mocy 5W. Z kolei, co jest niezwykle istotne podobnie jak modele z serii Pro wspierał zarówno szybkie ładowanie o mocy 18W jak i ładowanie bezprzewodowe w standardzie Qi.
Dlaczego?
Na tego typu plotki należy spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. Same ładowarki nie są jakimś kosmicznie drogim dodatkiem do smartfona jakim jest iPhone. Problem jednak zaczyna się, kiedy zapyta się ludzi, czy w ogóle z tego dodatku korzystają. Warto też w tym miejscu spojrzeć na przyrost nowych klientów, którzy wcześnie z telefonami od Apple nie mieli w ogóle do czynienia. Z roku na rok liczba takich osób drastycznie maleje, w latach 2016 – 2019 mówimy nawet o 60% spadku nowych klientów. Pokazuje to bezpośrednio, że w tym momencie dla Apple kluczowym jest zatrzymać tych najwierniejszych kupujących.
Większość z nich korzysta z pozostałych elementów ekosystemu takich jak na przykład MacBook’i, iPady, czy słuchawki AirPods. To wszystko składa się na obraz telefonu, który niejako nie potrzebuje dodatków w postaci przewodowych słuchawek czy ładowarki, bo klienci już coś takiego w swoim posiadaniu mają.
Inną sprawą jest, że ładowarki obecnie stały się mocno podzielonym rynkiem. Właściwie każdy producent oferuje inny standard szybkiego ładowania przewodowego. WarpCharge, SuperVooc, QC 4.0+ od firmy Qualcomm – można tak wymieniać właściwie bez końca. Podobna sytuacja zaczyna mieć miejsce w przypadku ładowarek przewodowych. Jednak bez znaczenia czy jest to ładowarka przewodowa czy bezprzewodowa łączy je jedna cecha. Wszystkie niezależnie od producenta są w stanie ładować z minimalną mocą 5W, dokładnie tak jak ta podstawowa dołączana do tańszych modeli iPhone.
Warto sobie więc zadać pytanie jak często korzystacie z ładowarki, która została dołączona do smartfona. Znacznie lepiej wypadają rozwiązania firm trzecich, które pozwalają na podłączenie jednocześnie kilku urządzeń i ładowanie ich w tym samym tempie. Mogą pojawić się też głosy niezadowolenia, że Apple w pełni zrezygnuje ze standardowego USB na rzecz USB-C do podłączania iPhone’a do ładowania. Prawda jest jednak taka, że w najnowszych urządzeniach od Apple próżno takiego portu w ogóle szukać.
AirPower jednak powróci?
Tego typu plotki mogą też dać do myślenia odnośnie drogi, w jaką chce iść Apple. Wszyscy doskonale pamiętają wielkie obietnice, jakie Tim Cook składał klientom zapowiadając zupełnie nowy produkt, jakim był albo raczej ma być AirPower. Ładowarka indukcyjna, która miała skrywać kilkanaście cewek indukcyjnych, dzięki czemu nie ma znaczenia jak odłożycie wasz smartfon, słuchawki czy zegarek, zawsze będą się ładować.
Lata mijały, a o AirPower pojawiały się jedynie pojedyncze plotki, które nie znajdowały żadnego pokrycia w rzeczywistości. W marcu 2019 roku Apple oficjalnie porzuciło projekt AirPower, a przynajmniej takie były oficjalne komunikaty w mediach. Powodem takiej decyzji miało być ryzyko pożarowe spowodowane mocno nagrzewającymi się ciasno upakowanymi cewkami indukcyjnymi.
Na oficjalnej stronie Apple już teraz można znaleźć dedykowane szybkie ładowarki do kupienia oddzielnie, wraz z odpowiadającymi kablami. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby w trakcie tegorocznej konferencji zaraz obok nowych smartfonów z serii 12 pojawiała się też dedykowana ładowarka indukcyjna zdolna zasilić wszystkie kompatybilne gadżety tego producenta.
Może to też być swego rodzaju przedsmak smartfona pozbawionego jakichkolwiek fizycznych portów w wykonaniu Apple, który według niektórych informatorów ma zadebiutować w 2021 roku.
Jaka będzie przyszłość?
Tego najpewniej dowiemy się już na przełomie września i października, kiedy to Apple planuje zaprezentować światu najnowszą linię smartfonów. Nie wiadomo czy taka zmiana dotknie wszystkich 4 tegorocznych modeli, czy może będzie dotyczyć jedynie dwóch pierwszych, które mają być „bardziej przystępne cenowo”. Bo warto przypomnieć, że Apple najprawdopodobniej także pracuje nad własną technologią ładowania o maksymalnej mocy 20W. Ta według niektórych ma trafić już do tegorocznych smartfonów. Czy taka ładowarka znajdzie się w modelach z dopiskiem Pro? To wie jak na razie jedynie Apple.
Źródło: MacRumors, AboveAvalon
Dodaj komentarz