To kolejne auto elektryczne, które stanęło w płomieniach, a skutki incydentu były opłakane.
Mieszkańcy po dziś dzień zmagają się ze skutkami pożaru w garażu budynku mieszkalnego.
Nie jest jasne co było przyczyną nieszczęśliwego wypadku, który mógł być tragiczny w skutkach.
Do wypadku doszło w 2020 roku na terenie Warszawy na ulicy Górczewskiej 181/110. Mieszkańcy usłyszeli potężny huk, który ich obudził, a następnie pojawiła się ogromna chmura dymu.
Jak się okazało, doszło do pożaru auta elektrycznego, a wraz z nim w ogniu stanęło 46 sąsiadujących pojazdów na terenie podziemnego parkingu. Ewakuowano wszystkich 150 mieszkańców bloku, który znajdował się nieopodal.
Według Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego incydent zagrażał zdrowiu i życiu ze względu na zadymienie i możliwość zawalenia się konstrukcji budynku. Było to 3 lata temu, jednak skutki tego pożaru ciągną się za mieszkańcami o wiele dłużej. Ci musieli znaleźć sobie inne lokum do zamieszkania, aby móc wrócić po roku.
Dalekosiężne skutki
Budynek został wyremontowany wraz z ze stopami pod budynkiem mieszkalnym, a ten znajdujący się pod patio został wymieniony na całkowicie nowy. Niemniej cała instalacja elektryczna, ciepłownicza i wodociągowa musiała zostać wymieniona.
Koszt przywrócenia pierwotnego stanu bloku kosztował około 7 milionów złotych, z czego ubezpieczyciel zaoferował 5,5 miliona na pokrycie prac. Reszta odszkodowania miała być wywalczona na drodze sądowej, a do tej pory to mieszkańcy całego osiedla przeznaczali swoje pieniądze na dokończenie remontów.
Wspólnota mieszkaniowa zaciągnęła kredyt 3 milionów złotych, co oznacza, że to mieszkańcy będą spłacać ten kredyt w formie większych opłat czynszu za wynajmowanie mieszkań.
Przyczyna nieznana?
Co było przyczyną tej tragedii, której skutki będą się ciągnąć jeszcze przez długi czas? Samochód elektryczny, a może… instalacja w budynku?
Gdyby to auto z akumulatorem byłoby powodem, wtedy wszystkie elektryki producentów miałyby zakaz wjeżdżania do garażu na całym świecie, aby uniknąć podobnych incydentów. Dodatkowo marka, która wyprodukowała ten konkretny model, musiałaby pokryć koszty szkód bloku i akcji gaśniczej.
Prokuratora i policja wszczęła postępowanie, aby wyjaśnić przyczynę. Oględziny z udziałem technika wykazały, że to jednak awaryjny stan pracy instalacji elektrycznej był czynnikiem zapłonu i w konsekwencji pożaru.
Jednak prokurator poinformował, że na bazie zebranych informacji nie było możliwe jednoznaczne stwierdzenie przyczyny. Czy był to skutek zaniedbania człowieka, a może niesprzyjające okoliczności. Z tego również powodu umorzono śledztwo w tej sprawie.
Źródło: elektrowoz, blog dakowski, TVN24 Warszawa
Źródło miniaturki: TVN24 Warszawa
Dodaj komentarz