Nie tak dawno cały świat oburzał się, że z pudełek iPhone’ów serii 12 zniknęła ładowarka. Ruch był bardzo kontrowersyjny i nie spotkał się ze specjalnie dobrym przyjęciem. Mówimy tutaj zarówno o recenzentach, testerach, jak i samych użytkownikach. Problem byłby mniejszy, jeżeli w zestawie znalazł się klasyczny kabel Lightning – USB-A. Niestety tak się nie stało i ten był zakończony złączem USB-C. A ładowarki z takim złączem wciąż nie są specjalnie popularne.
W tym czasie wiele firm jak Samsung czy Xiaomi niejako naśmiewały się z „odważnego” ruchu Apple. Media społecznościowe zostały wręcz zalane reklamami informującymi użytkowników, że w smartfonach tych producentów znajdziemy ładowarki. O hipokryzji Samsunga już mieliśmy już okazję pisać, teraz do tego jakże wątpliwego grona dołącza także Xiaomi.
Spór o ładowarki
To czy ładowarka powinna znaleźć się w zestawie ze smartfonem czy nie to kwestia bardzo dyskusyjna. Z jednej strony, jeżeli to ma być standardowa kostka o mocy 5W, to wiele osób chętnie by z niej zrezygnowało.
Z drugiej strony niektórzy producenci w tym również gigant z Cupertino operują na własnych standardach szybkiego ładowania. A to automatycznie zmusza klientów do kolejnych wydatków. Znacznie lepszym wyjściem byłoby zapewnienie klientom wyboru. Jednak w tym technologiczni giganci jak wiadomo, nie są najlepsi i wolą decydować za nas.
Xiaomi do pewnego momentu korzystało ze standardu QC, który zintegrowany jest z procesorami Snapdragon. Teraz jednak ze standardami 33 W czy w końcu 120 W, który niedawno zaprezentowali, wymagana jest dedykowana ładowarka. Tym samym, jeżeli takie nie pojawią się bezpośrednio w zestawie i będziecie chcieli skorzystać z maksymalnej prędkości ładowania, to czeka Was dodatkowy wydatek.
Informacja z pierwszej ręki
Możecie się zastanawiać skąd pochodzą takie rewelacje. Niestety nie mamy tutaj dobrych wieści, bo o braku ładowarek w pudełkach ze smartfonami z serii Mi 11 poinformował nie, kto inny jak sam założyciel Xiaomi. Lei Jun w oficjalnym poście w serwisie Weibo poinformował, że wraz z premierą Xiaomi Mi 11 do pudełek nie trafi dedykowana ładowarka. Co więcej zarząd firmy podjął tę decyzję z pełną świadomością, że nie każdemu będzie się ona podobać.
W przypadku Xiaomi problem jednak zrobi się znacznie bardziej odczuwalny. A to dlatego, że jest to jeden z tych producentów, którzy lubią eksperymentować z mocą ładowania. Tak jak pisaliśmy wyżej, przekrój jest ogromny od podstawowych 5 W, przez standard QC 3.0 o mocy 18 W, a kończąc na oszałamiających 120 W. To oznacza, że przy zakupie nowego smartfona będzie nas czekać także zakup nowej ładowarki – zawsze.
Premiera?
Informacja pojawiła się na krótko przed oficjalną premierą, która będzie … jutro (28 grudnia). Ta została zaplanowana na godzinę 19:30 czasu chińskiego. W Polsce będzie wtedy 12:30, jest to całkiem spora nowość, bo zwykle premiery Xiaomi odbywały się w okolicach 7 rano. Seria Xiaomi Mi 11 jest pierwszą, która będzie działać na najnowszych procesorach od firmy Qualcomm. Trochę więcej pisaliśmy w newsie, który znajdziecie poniżej.
Jutro zobaczymy najpewniej dwa nowe smartfony oraz kilka dodatkowych gadżetów, o których niewiele wiadomo. Będzie to najpewniej podstawowy mniejszy model Mi 11 oraz Mi 11 Pro ze znacznie większym ekranem oraz aparatem dającym więcej możliwości. Jeżeli ufać przeciekom to będzie jeden z ciekawiej wyglądających modułów aparatów na rynku. I to zarówno w wersji podstawowej, jak i Pro. Obydwa te modele będą działać na procesorze Snapdragon 888 i zaoferują najpewniej 8 lub 12 GB pamięci operacyjnej.
Źródło: Gizchina
Dodaj komentarz