Rynek składanych smartfonów przez lata przypominał jednoosobowy teatr. Samsung, niczym niewzruszony król, co roku prezentował kolejne generacje Folda, dyktując warunki i przyzwyczajając nas do myśli, że składany smartfon musi być gruby, ciężki, drogi i mieć irytującą szparę przy zawiasie. Inni próbowali swoich sił, rzucając nieśmiałe wyzwania, ale nikt na poważnie nie zagroził jego pozycji. Aż do teraz.
Na scenę, bez fanfar, ale z zabójczą precyzją, wkracza HONOR Magic V5. Robi to z gracją, której nikt się nie spodziewał. To nie jest kolejny, nieśmiały pretendent do tronu, który próbuje tylko naśladować. Jest świetnie przygotowany, na papierze lżejszy, smuklejszy, tańszy i w wielu aspektach mądrzejszy od panującego monarchy.
Cieńszy, lżejszy, ale czy rewolucyjny?
Pierwsze, co uderza po wzięciu HONOR Magic V5 do ręki, to myśl: „naprawdę, to się składa?”. HONOR wspiął się na wyżyny inżynierii, zamykając potężne podzespoły w obudowie, która po złożeniu jest niemal tak smukła jak tradycyjny flagowiec. Ale właśnie – „niemal”. Nie oszukujmy się, to wciąż duży telefon, gabarytami przypominający raczej Galaxy S25 Ultra czy iPhone’a 16 Pro Max, a nie poręczny smartfon do jednej ręki.
Czy jest więc efekt „wow”? I tak, i nie. Jeśli przesiadasz się z poprzednich generacji „składaków”, zwłaszcza od Samsunga, różnica w komforcie jest kolosalna. Nagle okazuje się, że telefon nie musi tak bardzo ciążyć w kieszeni i nie musi tak bardzo odstawać. Ale jeśli to Twój pierwszy kontakt z tą kategorią, możesz być zaskoczony, że wciąż jest to kawał solidnego sprzętu, który wymaga pewnego chwytu.
Czas pierwszych, nieśmiałych eksperymentów minął. HONOR Magic V5 nie odkrywa Ameryki na nowo, ale doprowadza istniejący koncept praktycznie do perfekcji. Rewolucja nie leży w samej idei składania, ale w jej wykonaniu. Nowatorski, tytanowy zawias działa gładko i precyzyjnie, pozwalając na zamknięcie telefonu na płasko, bez irytującej szpary, która przez lata była synonimem Folda.
Wewnętrzny ekran to plac zabaw dla produktywności
Prawdziwa magia zaczyna się po rozłożeniu urządzenia. To dla tego momentu kupuje się taki telefon. Korzystanie z Magic V5 głównie w formie złożonej mija się z celem – to jak kupić Ferrari, by jeździć nim tylko po osiedlowych uliczkach. Wewnętrzny, niemal kwadratowy ekran to przepiękny, jasny i nasycony kolorami panel, idealny do pracy.
HONOR Magic V5 poszedł też własną, genialną drogą w kwestii wielozadaniowości. Zamiast sztywno dzielić ekran na dwie czy trzy części jak Samsung, pozwala na uruchomienie kilku aplikacji w trybie pełnoekranowym i błyskawiczne przełączanie się między nimi jednym dotknięciem. To działa jak wirtualne pulpity w komputerze i jest znacznie bardziej intuicyjne niż zarządzanie małymi, ściśniętymi okienkami. To filozofia, która nie próbuje udawać komputera, a zamiast tego, definiuje mobilne doświadczenie na nowo.
Niestety, ten niemal kwadratowy format ma też swoją mroczną stronę. Oglądanie najnowszych, panoramicznych filmów czy seriali to festiwal czarnych pasów na górze i na dole, które potrafią zająć nawet połowę ekranu. To czyste marnotrawstwo tak pięknej przestrzeni. Paradoksalnie, ten ultranowoczesny gadżet najlepiej sprawdza się przy oglądaniu… starych filmów i seriali w formacie 4:3, które wypełniają go idealnie.
A słynne zagięcie na środku? Jest, ale pozostaje subtelne, biegnąc przez środek wyświetlacza. Widać je, gdy światło pada pod odpowiednim kątem, czuć pod palcem podczas przewijania, ale gdy tylko treść na ekranie ożywa, zagięcie znika z naszej świadomości i staje się nieistotnym detalem.
Życie „na zamknięto” – wygoda z gwiazdką
Zewnętrzny ekran jest w pełni funkcjonalny i da się na nim zrobić absolutnie wszystko. Jest jednak wysoki i nieco węższy od standardowych smartfonów, co wymaga przyzwyczajenia. Pisanie na klawiaturze na początku wydaje się dziwne, a próba obsługi tego kolosa jedną ręką jest skazana na porażkę i grozi kosztowną wizytą w serwisie. To telefon, który wymaga dwóch rąk lub sporej dozy gimnastyki kciuka, by sięgnąć górnej belki powiadomień.
W praktyce, zewnętrzny ekran staje się centrum powiadomień i szybkich akcji. Odpisanie na wiadomość na WhatsAppie, sprawdzenie czegoś w sieci, przejrzenie Instagrama – jasne. Ale każda czynność trwająca dłużej niż minutę, jak próba przeczytania dłuższego artykułu czy maila z załącznikiem, naturalnie skłania nas do otwarcia urządzenia. I to jest właśnie sedno. Ten telefon nie zmusza, ale zachęca do korzystania z dobrodziejstw dużego ekranu. To nie jest wada, to istota jego designu.
Koniec foto kompromisów
Jedną z największych bolączek składanych smartfonów od zawsze były aparaty. Inżynierowie, walcząc o każdy milimetr grubości, zazwyczaj decydowali się na kompromis, montując w środku sensory rodem ze średniej półki. HONOR postanowił zerwać z tą tradycją. Zestaw aparatów w HONOR Magic V5 to nie jest dodatek, to pełnoprawny, flagowy moduł, którego nie powstydziłby się żaden klasyczny smartfon.
Znalazł się tu potężny aparat główny, świetny obiektyw ultraszerokokątny i, co najważniejsze, użyteczny teleobiektyw z optycznym przybliżeniem. To fundamentalna zmiana w postrzeganiu tej kategorii urządzeń. Nagle okazuje się, że wybierając „składaka”, nie musimy rezygnować z jakości zdjęć. Fotografie robione Magic V5 są ostre, pełne detali i mają przyjemne dla oka, naturalne kolory.
Co więcej, składana konstrukcja otwiera zupełnie nowe możliwości – możemy postawić telefon na stole, zgięty pod kątem 90 stopni, i robić stabilne zdjęcia grupowe z samowyzwalaczem. A funkcja, która pozwala używać głównego, najlepszego aparatu do robienia selfie z podglądem na zewnętrznym ekranie, to absolutny hit. W końcu można mieć autoportrety o jakości, jakiej nie zapewni żadna, nawet najlepsza, przednia kamerka. To kolejny policzek wymierzony w konkurencję i dowód na to, że HONOR traktuje swój flagowy produkt bez taryfy ulgowej.
Cena, specyfikacja i walka z gigantem
HONOR Magic V5
HONOR nie bawi się w półśrodki. W cenie promocyjnej 7399 zł rzuca na stół urządzenie, które na papierze bije na głowę droższego o ponad tysiąc złotych Samsunga Galaxy Z Fold7. Ma znacznie lepszą, pojemniejszą baterię, potężniejszy zestaw aparatów, który nie jest tylko dodatkiem, ale pełnoprawnym, flagowym modułem, i bardziej innowacyjny system wielozadaniowości. Z perspektywy entuzjasty technologii, który porównuje cyferki i funkcje, wybór wydaje się prosty.
Ale rynek nie składa się tylko z entuzjastów. Samsung przez lata budował zaufanie, ma ugruntowaną pozycję, gigantyczny budżet marketingowy i gwarantuje wieloletnie wsparcie aktualizacjami. HONOR, po zawirowaniach na arenie międzynarodowej i powrocie na polski rynek, to zaufanie musi dopiero odbudować.
Magic V5 to telefon dla świadomego klienta. Dla kogoś, kto czyta recenzje, porównuje specyfikacje i nie boi się postawić na markę, która oferuje więcej za mniej. To nie jest rewolucja, która zmiecie konkurencję z dnia na dzień. To potężny cios, który pokazuje, że w królestwie składaków nastały bardzo, bardzo ciekawe czasy. Tron przestał być bezpieczny, a dotychczasowy król po raz pierwszy musi nerwowo spoglądać za siebie. A my, konsumenci, możemy na tej walce tylko zyskać.
Sprzęt został wypożyczony od producenta.
Dodaj komentarz