Na rynku laptopów dla graczy od lat panuje pewna prawidłowość – im większa moc, tym bardziej agresywna i krzykliwa stylistyka. Razer konsekwentnie łamie ten stereotyp, a najnowszy Blade 16 w wariancie na rok 2025 jest tego koronnym dowodem.
To sprzęt, który pod maską skrywa potęgę zdolną zawstydzić niejedną stacjonarkę, a jednocześnie prezentuje się z klasą, jakiej oczekiwalibyśmy od biznesowego ultrabooka. Spędziłem z nim trochę czasu i już wiem – to maszyna bliska ideału, ale też bezlitosna dla portfela.
Skrócona specyfikacja
Razer Blade 16 od zawsze był synonimem gamingowego premium, ale model na rok 2025 wynosi tę definicję na zupełnie nowy poziom. Już przy pierwszym kontakcie czujemy, że mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki. Idealnie spasowana, monolityczna obudowa wykonana z jednego bloku anodyzowanego na czarno aluminium jest chłodna w dotyku, a jednocześnie niesamowicie sztywna.
Nie ma tu mowy o żadnym uginaniu się czy trzeszczeniu. Jedynym elementem zdradzającym gamingowy rodowód jest subtelnie podświetlone na zielono logo węża na klapie. To wszystko. Żadnych zbędnych przetłoczeń, agresywnych wlotów powietrza czy festiwalu świateł. To laptop, który bez wstydu można wyjąć na spotkaniu biznesowym, a po godzinach zamienić go w portal do najbardziej wymagających wirtualnych światów.
Ekran, który redefiniuje obraz
Po otwarciu pokrywy, oczom ukazuje się absolutna perła tej konfiguracji, element, który zasługuje na osobny rozdział – 16-calowy ekran OLED. Panel o proporcjach 16:10, rozdzielczości 2560×1600 pikseli i odświeżaniu 240 Hz to coś więcej niż tylko wyświetlacz. To okno na cyfrowe światy, które prezentuje je w sposób dotąd niespotykany w tak mobilnej formie.
Dzięki technologii OLED, gdzie każdy piksel świeci własnym światłem, udało się tutaj uzyskać nieskończony kontrast i absolutną, atramentową czerń. Możesz zapomnieć o szarym podświetleniu w ciemnych scenach, znanym z paneli IPS. Tutaj mroczne korytarze w horrorach są prawdziwie mroczne, a eksplozje w kosmosie wyglądają spektakularnie na tle idealnie czarnej pustki.
Efekt ten potęguje obsługa HDR, która na tym panelu może pokazać pazury i pozwolić doświadczyć gier na nowo. Kolory są niewiarygodnie żywe i nasycone, ale nie przerysowane. Co kluczowe, Razer połączył tę wizualną ucztę dla oka z ultra-wysokim odświeżaniem 240 Hz.
Niezależnie, czy lubisz podziwiać krajobrazy, czy walczyć w dynamicznej strzelance, obraz jest ostry jak brzytwa i płynny jak marzenie. Dopełnieniem całości jest umieszczona nad ekranem kamera FullHD, wspierana przez sensor IR, w pełni zgodny z Windows Hello. Dzięki niej logowanie do systemu jest błyskawiczne i bezpieczne – wystarczy na nią jedynie spojrzeć.
Kultura Pracy: Jak okiełznać taką bestię?
Zanim przejdziemy do wyników wydajności, należy odpowiedzieć na kluczowe pytanie: jak Razer zdołał upchnąć tak potężne komponenty w tak smukłej obudowie, nie tworząc przy tym kieszonkowego pieca? Odpowiedzią jest zaawansowana inżynieria termalna. Sercem systemu chłodzenia jest ogromna komora parowa (vapor chamber), która pokrywa zarówno procesor, jak i kartę graficzną, znacznie efektywniej rozprowadzając ciepło niż tradycyjne ciepłowody.
W praktyce przekłada się to na zaskakująco wysoką kulturę pracy. Owszem, pod pełnym obciążeniem laptop staje się słyszalny, ale wentylatory generują raczej nieprzeszkadzający, niski szum, a nie wysoki pisk startującego odrzutowca. Co więcej, inżynierowie Razera zastosowali genialne w swojej prostocie rozwiązanie.
Aluminiowa obudowa sama w sobie działa jak radiator, ale by zapewnić komfort graczom, jeden z wentylatorów został tak zaprojektowany, by kierować strumień chłodnego powietrza na strefę klawiszy WASD, oczywiscie poza chłodzeniem podzespołów. Podczas gdy reszta metalowego korpusu robi się odczuwalnie cieplejsza, kluczowy dla rozgrywki obszar pozostaje chłodny.
Bestia w smukłej klatce – Testy w grach
Czas jednak w końcu przejść do sedna, czyli tego, co drzemie wewnątrz tej eleganckiej konstrukcji. A drzemie tam prawdziwy potwór. Sercem mojego egzemplarza był procesor AMD Ryzen AI 9 370, wspierany przez 32 GB pamięci RAM oraz kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 5090 w wersji mobilnej. Aby sprawdzić, na co stać ten duet, sprawdziłem nie tylko jak radzi sobie na co dzień, ale i oczywiście uruchomiłem na nim kilka gier.
Cyberpunk 2077
To już absolutny klasyk i pogromca kart graficznych. Night City to idealne środowisko do testowania najbardziej zaawansowanych technik graficznych. Przy ustawieniach Maksymalnych z włączonym Path Tracingiem, HDR i DLSS w trybie zbalansowanym z generowaniem klatek w natywnej rozdzielczości 1600p, Razer Blade 16 osiągał średnio 55 FPS klatek na sekundę, ze spadkami do 49 FPS. Rozgrywka była niesamowicie płynna, a oprawa wizualna dosłownie zapierała dech w piersiach.
Warhammer 40,000: Space Marine II
Czas na czystą, niczym nieskrępowaną akcję i hordy wrogów na ekranie. Ten tytuł jest świetnym testem dla surowej mocy CPU i GPU. Ustawiając detale na maksymalne z włączonym Ray Tracingiem i DLSS w trybie zbalansowanym z generowaniem klatek w natywnej rozdzielczości 1600p, licznik klatek nie schodził poniżej 240 FPS, a średnia oscylowała w okolicach 330 FPS. Nawet w najbardziej chaotycznych momentach nie uświadczyłem najmniejszego zająknięcia.
Stellar Blade
Na koniec dynamiczna i niezwykle efektowna gra akcji, gdzie liczy się każda milisekunda. Płynność jest tu kluczowa dla komfortu rozgrywki. Grając na ustawienaich maksymalnych z włączonym HDR i generowaniem klatek w natywnej rozdzielczości 1600p, laptop bez problemu utrzymywał 245 FPS, co w połączeniu z ekranem 240 Hz dawało poczucie absolutnej kontroli nad postacią.
Podsumowując, wydajność tego tandemu jest po prostu fenomenalna i na dzień dzisiejszy nie istnieje gra, która stanowiłaby dla niego realne wyzwanie. Co więcej, kultura pracy, o której pisałem wcześniej, z aktywnym chłodzeniem strefy WASD, sprawia, że nawet wielogodzinne sesje są czystą przyjemnością.
Ergonomia, komunikacja i reszta dobrodziejstw
W kwestii portów Razer nie poszedł na żadne kompromisy. Na krawędziach znalazły się aż 3 porty USB 3.2 Gen 2 Typu-A, 2 porty USB 4 Typu-C ze wsparciem dla Power Delivery i DisplayPort 1.4, pełnowymiarowe HDMI 2.1 oraz szybki czytnik kart SD w standardzie UHS-II. Taki zestaw zaspokoi potrzeby nawet najbardziej wymagających twórców.
Na pochwałę zasługuje również system audio. Głośniki grają czysto, głośno i z zaskakującą głębią. To absolutna czołówka w laptopach z systemem Windows, choć do przestrzenności i basu znanego z MacBooków Pro wciąż odrobinę im brakuje.
A bateria? Cóż, tu cudów nie ma. Przy tak potężnych podzespołach, ogniwo pozwala na około 4-5 godzin lekkiej pracy biurowej. Wyniki te pokrywają się z osiągami podobnych konstrukcji w tej klasie sprzętu. O graniu bez podłączonego zasilacza można zapomnieć – to raczej funkcja awaryjna. Zwłaszcza, że bez podłączonego zasilania nie da się w łatwy sposó wykrzesać z tej bestii pełni jej mocy.
Cena czyni cuda, ale i wymaga cudów
Razer Blade 16 (2025) to maszyna, która zachwyca na każdym kroku. Oferuje absolutnie topową wydajność, zamkniętą w jednej z najlepiej zaprojektowanych i wykonanych obudów na rynku. To sprzęt dla świadomego użytkownika – gracza, który ceni sobie minimalizm, oraz dla profesjonalisty, który potrzebuje mobilnej stacji roboczej o niebotycznej mocy.
Jednak za tę bezkompromisowość trzeba zapłacić. I to słono. Cena testowanej konfiguracji to blisko 22 000 PLN, co jest kwotą niebanalną. Na rynku znajdziemy maszyny o podobnej specyfikacji, ale żadna z nich nie oferuje takiego połączenia mocy, smukłości i dbałości o detale. Jeśli więc budżet nie gra roli, a Ty szukasz laptopa, który jest definicją gamingowego high-endu bez stylistycznych kompromisów, to właśnie go znalazłeś.
Minusy
Plusy
Sprzęt został wypożyczony od producenta.
Dodaj komentarz