Czy Samsung Galaxy S25 Ultra faktycznie zasługuje na miano „Ultra”?

Jeszcze kilka lat temu Samsung wyznaczał standardy w świecie smartfonów. Galaxy S20 Ultra był prawdziwą rewolucją – potężny zoom, ogromny sensor, flagowy procesor. Ale czasy się zmieniły, konkurencja nie śpi, a określenie „Ultra” zaczęło być nadużywane.
Dziś Galaxy S25 Ultra to świetny smartfon, ale czy faktycznie przesuwa poprzeczkę wyżej? Niekoniecznie. Prawie każdy flagowiec ma już 100-krotny zoom, duży sensor, mocny procesor i piękny ekran. Samsung łączy te cechy bardzo dobrze, ale czy faktycznie wyznacza nowe standardy? Tutaj mam spore wątpliwości.
I wtedy na scenę wchodzi Xiaomi 15 Ultra – smartfon, który naprawdę zasługuje na miano „Ultra”.
Teleobiektyw, jakiego jeszcze nie było

Największe wrażenie robi teleobiektyw. Oferuje 4,3-krotne optyczne zbliżenie połączone z 200 MP sensorem to zestaw, który zmienia zasady gry.
Po pierwsze – zdjęcia portretowe wyglądają fenomenalnie. Duży sensor i przysłona f/2.6 dają naturalne rozmycie tła, które przypomina profesjonalny aparat.
Po drugie – potężny hybrydowy zoom. Zdjęcia z 30-krotnym przybliżeniem są w pełni używalne, nawet w słabszym świetle. W zasadzie Xiaomi 15 Ultra na 30-krotnym zbliżeniu oferuje jakość, którą Samsung osiąga przy 20-krotnym powiększeniu. Oczywiście zoom w tym modelu też jest wspomagany przez generatywne AI, ale faktycznie zwiększa szczegółowość tych zdjęć. Nie jest to idealne, ale zdecydowanie lepsze niż surowe rezultaty.



To pierwszy smartfon, który w kwestii zoomu przypomina handycamy z super zoomem, albo podstawowe aparaty fotograficzne z dużymi ogniskowymi. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej jakości zoomu w smartfonie.


A to dopiero początek przewagi Xiaomi 15 Ultra.
Główny aparat – jak z kompaktowego aparatu

Calowy sensor w głównym obiektywie robi piorunujące wrażenie. Zdjęcia mają naturalną głębię, świetne rozmycie tła i wyglądają niemal jak z podstawowego, ale przyzwoitego aparatu fotograficznego. Przetwarzanie jest błyskawiczne, co w tej klasie sprzętu ma ogromne znaczenie.
Obiektyw ultraszerokokątny? Może nie tak spektakularny jak teleobiektyw, ale wciąż bardzo solidny.




Prawie bym zapomniał. Jest też teleobiektyw z 3-krotnym zbliżeniem optycznym przeznaczony głównie do portretów. Jednak on pod żadnym względem się nie wyróżnia. Fajnie, że jest, ale jego większy brat skradł całe show.
A jak z nagrywaniem? 4K 30 fps z 30-krotnym zoomem wygląda jak nagranie z aparatu cyfrowego. Stabilizacja mogłaby być nieco lepsza, ale nie ma powodów do narzekań. Dostrajanie ekspozycji nie jest tak płynne jak w iPhone’ach, ale w codziennym użytkowaniu nie będzie to odczuwalne dla większości osób.


Ciekawą nowością jest możliwość nagrywania w płaskim profilu kolorystycznym log, aczkolwiek nie sądzę, żeby ktoś kupował smartfon z myślą o nagrywaniu półprofesjonalnego wideo. Raczej to tylko marketingowy dodatek, chociaż faktycznie telefon oferuje taką możliwość w trybie profesjonalnym.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to ultraszeroki kąt i teleobiektyw 3x odstają jakością od reszty. Ale poza tym – czysta rewelacja.
Snapdragon 8 Elite – mocna, ale gorąca bestia

Xiaomi 15 Ultra napędza najnowszy Snapdragon 8 Gen 3 Elite, który w Antutu osiąga imponujące 2,7 mln punktów. Nie jest to rekordowy wynik, ale w codziennym użytkowaniu telefon działa błyskawicznie i płynnie.
Jednak… grzeje się. Po dłuższym korzystaniu z aparatu telefon potrafi się mocno nagrzać, a w upalnych warunkach może zbliżać się do temperatury granicznej. Mimo to nie udało mi się doprowadzić go do momentu, w którym byłby wręcz nie do trzymania.
Pamięć UFS 4.1 zapewnia superszybki odczyt i zapis, więc o ogólne działanie i responsywność nie trzeba się martwić.
HyperOS – czyli chińska nakładka, którą albo pokochasz, albo znienawidzisz

Xiaomi 15 Ultra działa na Androidzie 15 z HyperOS. System jest szybki, stabilny, ale czuć, że to chińska nakładka.
Jest dużo preinstalowanych aplikacji, interfejs stylistycznie nawiązuje do iOS, a personalizacja to temat rzeka. Nie jest tragicznie, ale jeśli ktoś nie jest fanem nakładek Xiaomi, to może nie być zachwycony.
Jak na flagowca ma tylko przyzwoity okres wsparcia. 4 duże aktualizacje Androida i 6 lat łatek bezpieczeństwa. Pod tym kątem akurat wypada gorzej od prawie każdego swojego konkurenta.
Ekran – topowy, ale bez rewolucji
To, co Xiaomi zrobiło z aparatem, nie przełożyło się na ekran. AMOLED LTPO, 120 Hz, 1440p, 3200 nitów szczytowej jasności – klasyka w topowych modelach.
Ekran jest delikatnie zakrzywiony, co wygląda elegancko i sprawia, że telefon dobrze leży w dłoni. Brak powłoki antyrefleksyjnej znanej z S25 Ultra, co trzeba oddać Samsungowi na plus.
Jest bardzo dobrze, ale bez żadnej rewolucji.
Bateria – nowa technologia, ale standardowa wydajność

Krzemowo-węglowe ogniwo o pojemności 5410 mAh pozwala na jeden intensywny dzień pracy i do dwóch dni przy lżejszym użytkowaniu. W porównaniu do klasycznych baterii ogniwo jest mniejsze, ale pojemniejsze, co pozwoliło Xiaomi zachować rozsądne gabaryty urządzenia.
Szybkie ładowanie? 90 W przewodowo, 80 W bezprzewodowo, ale potrzebna jest specjalna ładowarka. W zestawie jej nie znajdziemy – dostajemy tylko przewód i plastikowe etui. Trochę szkoda.
Co ciekawe, w Chinach Xiaomi 15 Ultra ma 6000 mAh, co może wpływać na jeszcze lepszy czas pracy.
Czy Xiaomi 15 Ultra to nowy „Ultra”?



Minusy
Plusy
To, co Xiaomi zrobiło z teleobiektywem, jest przełomowe. Ten smartfon to potężna maszyna fotograficzna, która pod wieloma względami wyprzedza konkurencję.
Czy jest to smartfon idealny? Nie – jest duży, ma ogromną wyspę, software Xiaomi nie należy do najlepszych. Jednak jeśli komuś przede wszystkim zależy na tym, aby mieć bardzo kompaktową maszynkę do robienia świetnych zdjęć i wideo (i przy okazji smartfona) to nie widzę dla niego konkurencji.
Czy to najlepszy fotosmartfon na rynku? Być może. Czy zasługuje na miano „Ultra”? Jak najbardziej.
A wszystko to w cenie niebezpiecznie zbliżonej do swojej bezpośredniej konkurencji, a dokładnie 6299 zł i to za wersję 16/512 GB.

Sprzęt został wypożyczony od producenta.
Dodaj komentarz