System MagSafe miał okazać się rewolucją, która zmieni sposób ładowania smartfonów na zawsze. Jak na razie tak się nie stało, a większość z nas wciąż wykorzystuje do tego celu poczciwy już kabel USB-C, microUSB bądź Lightning w przypadku urządzeń Apple. MagSafe wspierany jest jedynie przez serię 12 oraz niedawno zaprezentowaną rodzinę iPhone 13. Niestety jak się okazuje te nowe telefony nie do końca są kompatybilne z istniejącymi już akcesoriami, a powodem są…inne wymiary wyspy aparatów.
Standard nie do końca udany
Tak jak wcześniej pisałem, MagSafe jest kreowany przynajmniej przez Apple na zupełną innowację. Niestety ładowanie indukcyjne, nawet przez idealnie dopasowane do siebie cewki generuje wciąż sporo ciepła, a także straty. To między innymi, dlatego, do ładowania z pełną mocą potrzeba kostki 20 W, nawet pomimo tego, że górna granica MagSafe to 15 W. Oczywiście nie możemy tutaj odmówić Apple całkiem niezłego pomysłu.
Jeszcze do niedawna ładowarki indukcyjne potrafiły nie naładować telefonu wcale, jeżeli telefon leżał nie tak jak powinien. MagSafe miał to zmienić i nic nie wskazywało na to, że będą z nim jakieś problemy. Premiera serii 13 delikatnie rzecz ujmując zweryfikowała ten scenariusz. Bo tak oto ładowarka MagSafe Duo za ponad 500 zł nie jest w pełni kompatybilna z modelem 13 Pro. Wszystko za sprawą większej wyspy na aparaty, które nie tylko odstają bardziej niż w poprzedniej generacji.
Te kilka milimetrów wystarczyło, żeby telefon nie przylegał w pełni do powierzchni ładowarki. Całość jest znacznie bardziej widoczna po wpakowaniu telefonu w etui. Cała sytuacja nabrała rozgłosu za sprawą wpisu na stronie MacRumors. Wcześniej została opublikowana na chińskim odpowiedniku Twittera, czyli portalu Weibo.
Działa czy nie?
Co ważne, okazuje się, że ładowarka działa w pełni nawet z iPhone’m 13 w oficjalnym etui. Wtedy przestrzeń pomiędzy pleckami telefonu, a ładowarką jest jeszcze bardziej widoczna. Wszystko włącznie z wykrywaniem smartfona czy dodatkowymi animacjami działa bez zarzutu. Jednak prawie na pewno coś takiego będzie miało wpływ na prędkość ładowania czy moc wykorzystywaną przez ładowarkę do uzupełnienia energii w baterii.
Szczególnie ta druga informacja powinna niepokoić właścicieli rzeczonej ładowarki oraz nowych modeli Pro. Coraz więcej użytkowników, którzy na co dzień stosują ładowarki MagSafe zauważa, że ich bateria w ciągu zaledwie roku straciła nawet 20% oryginalnej pojemności. Nie będzie wielką tajemnicą, że ładowarki indukcyjne w dużej większości przy ładowaniu bardzo mocno rozgrzewają telefon.
To w efekcie prowadzi do szybszego zużywania się ogniwa niż przy np. wolnym ładowaniu bądź korzystania nawet z szybkiej ładowarki, ale przewodowej. Przy codziennym stosowaniu prze okrągły rok taka bateria zużywa się znacznie szybciej. I to do stopnia, że w ogóle nie będzie w stanie wytrzymać od rana do wieczora na pojedynczym ładowaniu.
Co z tym Apple?
Sceptycy mogą powiedzieć, że to specjalny ruch, a nie jedynie wpadka. Kolejnym ruchem będzie wydanie przez Apple zupełnie nowej ładowarki MagSafe Pro. Niemniej jednak prawda jest taka, że firma Apple, która jeszcze do niedawna słynęła między innymi ze wsparcia dla swoich urządzeń powoli traci ten tytuł. MagSafe Duo jest na rynku od zaledwie 10 miesięcy, a już nie działa z nowymi urządzeniami tak jak powinien.
Na to czy ta mała przerwa pomiędzy smartfonem, a ładowarką faktycznie będzie miała znacznie dla prędkości ładowania i zużywania się ogniwa będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Być może nawet cały następny rok. Niemniej jednak takimi „wpadkami” Apple cały czas traci w oczach wielu osób. Nie dość wspomnieć, że sama premiera serii 13 to była porażka na całej linii, o czym zresztą pisaliśmy w innym tekście.
Źródła: MacRumors, Twitter, LaManzanaMordida
Dodaj komentarz