W świecie technologii są premiery, które przechodzą bez echa, i takie, na które czeka się z wypiekami na twarzy. Nothing od samego początku należy do tej drugiej kategorii. Kiedy więc na moim biurku wylądowało niewielkie pudełko z najnowszą, trzecią generacją słuchawek Ear, wiedziałem, że czeka mnie coś specjalnego.
Po kilku dniach spędzonych z Nothing Ear (3) mogę powiedzieć jedno: firma Carla Pei przeszła długą drogę. To już nie jest tylko obietnica powiewu świeżości. To dojrzały, przemyślany i w kilku miejscach autentycznie rewolucyjny produkt, który od pierwszych chwil robi piorunująco dobre wrażenie.
Design – znajoma forma, nowa jakość
Pierwszy kontakt z Nothing Ear (3) to czysta przyjemność. Pomimo zastosowania nowych, bardziej szlachetnych materiałów, słuchawki zachowują w sobie klasyczny wygląd, który znamy od pierwszej generacji. Etui, wykonane teraz z połączenia aluminium oraz tworzywa sztucznego. Chłodny metal i precyzyjne spasowanie sprawiają, że od razu czujemy, że obcujemy z produktem premium.
Fani marki z pewnością docenią, że na swoim miejscu pozostało charakterystyczne wgłębienie, pozwalające na satysfakcjonujące obracanie etui w dłoni. Co ważne, transparentna pokrywka, będąca znakiem rozpoznawczym Nothing, ma na sobie fabrycznie nałożoną folię chroniącą przed zarysowaniami – mały detal, a cieszy.
Same słuchawki również ewoluowały. Zachowały transparentną obudowę, ale została ona wzbogacona o polerowane, metalowe akcenty, które dodają im elegancji i powagi. To produkt, który nie tylko dobrze gra, ale też świetnie wygląda i jest niezwykle przyjemny w codziennym użytkowaniu.
Super Mic, czyli rewolucja schowana w etui
Jednak prawdziwy efekt „wow” kryje się nie w samych słuchawkach, a we wspomnianym, metalowym etui. Sytuacja jest następująca – idziesz gwarną ulicą, dzwoni telefon. Zamiast krzyczeć do mikrofonu w słuchawkach, próbując przebić się przez hałas, po prostu podnosisz etui do ust, wciskasz dedykowany przycisk „Talk” i mówisz normalnym głosem.
Dla Twojego rozmówcy brzmisz zupełnie tak, jakby świat wokół Ciebie nie istniał. To właśnie magia Super Mic – podwójnego systemu mikrofonów wbudowanego w etui, który potrafi wyciąć hałas otoczenia o natężeniu nawet do 95 dB. W praktyce nie tylko świetnie wycisza, ale sprawa, że po prostu brzmimy lepiej.
Ta funkcja to absolutny game-changer, który działa z każdym telefonem i większością popularnych komunikatorów, jak Zoom, Teams czy WhatsApp (podczas rozmów). Genialnie sprawdza się do nagrywania notatek głosowych w biegu czy wydawania poleceń asystentowi. Jest tu jednak jeden, bardzo ważny warunek: by Super Mic działał, słuchawki muszą być połączone z telefonem, a warunkiem tego jest użytkowanie przynajmniej jednej słuchawki.
Nie jest to więc w pełni niezależny mikrofon bezprzewodowy, a raczej inteligentne rozszerzenie możliwości samych słuchawek. Mimo to, jest to jedna z najbardziej praktycznych innowacji w świecie TWS, jakie widziałem od lat.
Brzmienie, które ma charakter (i potężny bas)
Ostatecznie słuchawki kupuje się jednak dla dźwięku, a tutaj Nothing Ear (3) również nie zawodzą. Nie będę przytaczał tutaj specyfikacji, bo nie w tym rzecz – zamiast tego powiem, że muzyka brzmi w nich zaskakująco dobrze. Scena jest szeroka, tony wysokie czyste, a całość ma niezwykle przyjemny, rozrywkowy charakter. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak funkcja Dynamic Bass Enhancement. To inteligentne podbicie niskich tonów, które działa niepokojąco dobrze.
Potrafi wydobyć głębię i moc z basowych partii, jednocześnie nie przytłaczając reszty pasma. Jeszcze nie miałem do czynienia ze słuchawkami, które robiłyby to w tak subtelny i skuteczny sposób. Oczywiście, nie jest to rozwiązanie idealne i jego efektywność potrafi różnić się w zależności od utworu, ale to krok w kierunku, którego po Nothing mało kto się spodziewał.
A jeśli komuś takie brzmienie nie odpowiada, w aplikacji Nothing X czeka zaawansowany korektor graficzny. Co najlepsze, dzięki prężnie działającej społeczności, możemy nie tylko tworzyć własne presety, ale też importować i eksportować ustawienia za pomocą dedykowanych kodów QR.
Sterowanie – jest dobrze, ale mogło być idealnie
Poza wspomnianym przyciskiem „Talk” na etui, całe sterowanie odbywa się za pomocą paneli dotykowych umieszczonych na nóżkach słuchawek. Reagują one na gesty przypominające uszczypnięcia oraz na przytrzymanie. Do dyspozycji jest pojedyncze, podwójne i potrójne uszczypnięcie, a także warianty z przytrzymaniem. Co ważne, poza podstawowym pojedynczym uszczypnięciem całą resztę gestów możemy dowolnie dostosować w aplikacji.
Niestety, w tym idealnie zaprojektowanym świecie zabrakło mi jednego, kluczowego elementu, który doprowadził do perfekcji Huawei, a później Apple. Mowa o płynnej regulacji głośności poprzez przesuwanie palcem w górę lub w dół po nóżce słuchawki. W Nothing Ear (3) głośność można regulować, ale wymaga to wcześniejszego zmienienia ustawień w aplikacji, co jest znacznie mniej wygodne, a w użytku też mało precyzyjne.
To właśnie tego drobiazgu zabrakło, by w pełni i bezkompromisowo cieszyć się z tych słuchawek podczas spaceru czy treningu. Niemniej znając firmę Nothing oraz ich podejście do rozwijania swoich produktów, to nie3wykluczone, że taka możliwość trafi do użytkowników w formie aktualizacji lub będzie dostępna w następnej generacji.
Inteligentne dodatki dla wtajemniczonych
Nothing nie byłoby sobą, gdyby nie dorzuciło kilku unikalnych, inteligentnych funkcji. Warto jednak podkreślić, że pełnię ich możliwości odkryją jedynie właściciele smartfonów marek Nothing oraz CMF. To dla nich przygotowano dwie prawdziwe perełki.
- Pierwszą jest integracja z ChatGPT – wystarczy odpowiedni gest na słuchawce, by natychmiast aktywować asystenta i zadać mu pytanie głosowo. To niezwykle szybki i wygodny sposób na dostęp do AI bez wyciągania telefonu z kieszeni.
- Drugą nowością jest integracja z Essential Space – funkcja, która zmienia sposób robienia notatek. Każda notatka głosowa nagrana za pomocą Super Mic jest automatycznie synchronizowana z telefonem i zamieniana na tekst. Dzięki temu tworzy się przeszukiwalna baza naszych pomysłów i myśli.
Dla osób kreatywnych i pracujących w biegu to potężne narzędzie, które stanowi realną wartość dodaną i mocny argument za pozostaniem w ekosystemie marki.
Pierwsze podsumowanie
Moje pierwsze dni z Nothing Ear (3) były niezwykle pozytywnym zaskoczeniem. To produkt, w którym czuć dojrzałość i ewolucję. Skok jakościowy w wykonaniu jest ogromny, brzmienie ma swój unikalny, przyjemny charakter, a innowacja w postaci Super Mic w etui to funkcja, z której chce się korzystać na co dzień.
Minusy
Plusy
Nothing po raz kolejny udowadnia, że w świecie technologii jest jeszcze miejsce na świeże pomysły i produkty tworzone z pasją. Z niecierpliwością zabieram się za dalsze testy, ale już teraz mogę powiedzieć, że to może być prawdziwy hit.
Sprzęt został wypożyczony od producenta.
Dodaj komentarz