Już praktycznie tradycją stało się, że Apple we wrześniu prezentuje najnowsze iPhone’y, natomiast październik jest świętem dla ich komputerów. Tutaj nie ma jednej reguły, czasem pojawiają się laptopy z serii MacBook Pro lub MacBook Air, a niekiedy i komputery iMac czy po prostu Mac. Tegoroczne telefony mogły nas jednak przygotować na premierę urządzeń, które nie do końca wprowadzą Apple na zupełnie nowe tory. Ci, którzy tak myśleli, raczej się nie zawiedli, a jak jest z resztą?
Apple Air Pods 3
Część produktowa całej konferencji rozpoczęła się raczej niewinnie. Na scenie pojawiły się słuchawki Apple AirPods w zupełnie nowej odsłonie. Ich 3. generacja nie wprowadza wiele nowości względem samych funkcji, a skupia się głównie na designie. Ten jest łudząco podobny do modelu Pro, jedynie pozbawionego silikonowych wkładek dokanałowych. Innymi słowy AirPods 3 to w zasadzie te same słuchawki, co pierwsza generacja, jedynie w zmienionej obudowie.
Jednak samo to nie sprzeda kolejnych 100 milionów par słuchawek. Nowy model stawia w pełni na wrażenia płynące z doświadczania mediów z dźwiękiem przestrzennym. I to w zasadzie tyle z innowacyjnych nowości. Z rzeczy mniej spektakularnych, nowe słuchawki oferują technologię szybkiego ładowania – 5 minut w etui = 1 godzina słuchania muzyki. Oczywiście słuchawki nie oferują jakiejkolwiek funkcji ANC czy też świadomości.
Są za to zgodne z ładowarkami w standardzie MagSafe. Co do czasu pracy na baterii, tutaj rewelacji nie ma, ale jest lepiej niż było. Na pojedynczym ładowaniu słuchawki mają wytrzymać około 6 godzin, a w połączeniu z etui jest to około 30 godzin. Po za tym same wkładki oferują także standard IPX4, czyli są odporne na pot czy zachlapania. Cena podawana przez Apple.com to 949 zł.
Nowe kolory HomePod mini…
Zaraz po nowych słuchawkach przyszedł czas na wielką zapowiedź nowych kolorów ostatniego smart głośnika od Apple. HomePod mini zadebiutował w ubiegłym roku przy okazji premiery serii iPhone 12. Ten zastąpił klasyczny duży domowy smart głośnik i dostępny był w dwóch wariantach kolorystycznych – czarnym oraz białym. Teraz się to zmienia, bo do oferty trafiały także kolory: żółty, pomarańczowy i niebieski. Cena bez zmian, tak samo jak jego dostępność w polskich sklepach, a raczej jej brak…
MacBook Pro
W końcu przyszedł czas na nowe komputery, a w zasadzie nie na nie, a na układy, które poprzedziły premierę nowych laptopów dla profesjonalistów. W trakcie premiery mogliśmy nieco bliżej poznać dwa nowe procesory – M1 Pro oraz M1 Max. Zupełnie nowe układy są wręcz stworzone do wymagającej pracy. W jednym chipie zamknięto 10-rdzeniowy procesor oraz 16 lub 32-rdzeniowy układ GPU w zależności od modelu.
Apple cofa się w rozwoju
Nowe procesory to jednak jedynie numerki, Apple dosłownie postanowiło cofnąć się w rozwoju swoich flagowych komputerów… i to dosłownie. Zaprezentowane dziś urządzenia zrezygnowały z dosłownie wszystkich, jak to Apple chwaliło się jeszcze kilka lat temu, przełomowych funkcji i wróciło do korzeni… w większości.
Po pierwsze i chyba dla wielu osób najważniejsze, z najnowszych MacBooków Pro zniknął TouchBar. Chodzi mianowicie o ten ekran dotykowy, umieszczony nad klasyczną klawiaturą, zastępujący przyciski funkcyjne. Te są dodatkowo rozmiaru klasycznych klawiszy z literami, podobnie jak ma to miejsce w klawiaturach dołączanych do ostatnich iMac’ów.
Nowe klawiatury w laptopach Apple praktycznie się od nich nie różnią. Oferują podświetlenie, klawisz Touch ID jest teraz znacznie większy, a za działanie odpowiada oczywiście nowa konstrukcja, która zastąpiła klawiatury motylkowe, z których także Apple się po cichu wycofało, nazywając tę decyzję innowacyjną…
Złącza wracają
To jednak nic, bo w końcu gigant z Cupertino przyznał się do sromotnej porażki, bo przywrócił część portów I/O, które niegdyś zastąpił złączami USB-C w standardzie Thunderbolt. W momencie premiery w 2015 roku wprowadzili pierwsze komputery, które na pokładzie nie oferowały żadnego innego złącza aniżeli właśnie USB-C, no i jacka 3.5 mm. Jak się okazuje, tzw. Dongle Life i ciągłe problemy z przejściówkami nie spodobały się użytkownikom.
W sumie nic w tym dziwnego, dlatego Apple po raz kolejny pokazuje, że w sumie to się mylili i wrócił podstawowy zestaw gniazd oraz, co ciekawe, MagSafe w wersji dla komputerów. Teraz na bokach nowych MacBooków w wersji 14 i 16-calowej znalazły się 3 porty Thunderbolt 4 (USB-C), gniazdo HDMI – którego wersji nie znamy, oraz na końcu czytnik kart pamięci SDXC. No i jest jeszcze MagSafe – oczywiście nowej generacji tak, by stary nie pasował.
Niemniej jednak ta decyzja jest przynajmniej w pewnym stopniu uzasadniona, choć i to jest trochę naciągane. Modele o rozmiarze 16-cali będą sprzedawane z zasilaczem o mocy 140 W w zestawie. Aktualna specyfikacja kabli USB-C mówi o zasilaniu z mocą maksymalną 100 W, podobnie też prezentują się parametry kabli zgodnych z Thunderbolt 4. Jednak już teraz zostały opatentowane przewody oferujące ładowanie z mocą 240 W, a i sam kabel ze złączem MagSafe, na jednym z końców zakończony jest złączem USB-C.
Ekran to…
Wszystko to, co do tej pory mogliście przeczytać to mniejsze wzloty i upadki w decyzjach Apple. Tu coś zabrali, a tam oddali. Mogły to być rzeczy, które dla pewnej grupy były istotne, a dla innej już niekoniecznie. Teraz jednak czas na nieodłączny element każdego laptopa, czyli ekran i tu wydarzyła się rzecz, której spodziewało się niewielu. Apple swoje najnowsze laptopy wyposażyło w notcha. Tak samo paskudne i duże wcięcie w ekranie, jak miało to miejsce przy okazji premiery iPhone X.
Oczywiście wierni użytkownicy bezkrytycznie przytoczą argument, że w tym wcięciu znalazła się kamera o rozdzielczości FullHD. Jednak, co jeszcze? Ten ogromny notch nie oferuje między innymi sztandarowej funkcji, dla której powstał, czyli Face ID. Zamiast tego zasłania część górnego paska oraz jest skrzętnie ukrywany na większości grafik prezentujących ten komputer w akcji. Dokładnie tak samo, jak cały czas ma to miejsce w iPhone.
Nie jest jednak tragicznie
Jednak, żeby nie było, że wszystko z tej konferencji to jakieś smutne nieporozumienie… Apple w przypadku ekranów postawiło na jedną zasadniczą zmianę. Teraz nie są to klasyczne matryce IPS o jasności 500 nitów. Zamiast tego każdy MacBook Pro został wyposażony w ekran miniLED o jasności szczytowej nawet 1600 nitów. Do tego oczywiście oferuje wręcz doskonałe czernie czy prawie nieskończony kontrast.
W zasadzie jest to bardzo podobny wyświetlacz do tego, jaki znalazł się wcześniej na pokładzie iPada Pro 12.9-cala. Dostępne jest także szybkie odświeżanie 120 Hz czy szeroka paleta barw (DCI-P3). Apple chwaliło się na wzór konkurencji, że ten ekran jest w stanie wyświetlić nawet miliard kolorów.
Tym, na co jeszcze musimy zwrócić uwagę, to czas pracy na baterii. Nie będzie wielkim odkryciem, jeżeli stwierdzimy, że komputery z układami M1 znacznie lepiej zarządzają energią, niż choćby procesory Intela. Jest to także zasługa samej architektury. Co jednak istotne, dla modelu 14-calowego jest to maksymalnie 17 godzin odtwarzania wideo, a dla 16-calowego już 21 godzin. Oczywiście w trakcie pracy ten czas się znacząco skróci, ale i tak jest to ogromny skok naprzód, blisko o połowę.
Podsumowanie
Po Apple można było spodziewać się wielu rzeczy. Od klasycznej, mało intrygującej prezentacji, po pokazanie sprzętu z górnej półki. Jednak dzisiejszy event przeszedł chyba najśmielsze oczekiwania wielu osób. Otrzymaliśmy bowiem bardzo przeciętne słuchawki, głośniki w nowych kolorach (których nie da się kupić oficjalnie w Polsce) no i te nieszczęsne MacBooki.
Laptopy z jednej strony bardzo dopracowane, ale z drugiej będące idealnym przykładem, że Apple nie do końca wie co robi, decydując się na najróżniejsze radykalne kroki w projektowaniu swoich urządzeń. MacBooki w zasadzie wróciły do swojego stanu sprzed 6 lat, kiedy to gigant z Cupertino postanowił odświeżyć swoje flagowe komputery i na siłę uszczęśliwić swoich użytkowników.
Źródła: Apple, mat. własny
Dodaj komentarz