100% ceny, a nie zużycia procesora
Marketingowcy zawsze szukają możliwości naciągania faktów i obracania ich w najkorzystniejszy dla wizerunku produktu sposób. Teoretycznie takie zabiegi to nie kłamstwo, ale w praktyce można poczuć się oszukanym, a przynajmniej zawiedzionym.

Przeglądając specyfikację urządzeń oraz ich procesorów można dostrzec wartość odzwierciedlającą taktowanie rdzeni mierzoną w GHz. Jednakże niewiele osób zdaje sobie sprawę, że liczba stojąca obok GHz to maksymalna wartość osiągana przez układ. W związku z tym odzwierciedla ona tylko wartość osiągalną w specjalnych warunkach, osiągalnych po wyłączeniu blokad itp.
Natomiast na co dzień procesor naszego urządzenia rzadko kiedy przebija połowę tej przypisanej wartości. Przy fabrycznych ustawieniach z reguły nawet ekstremalne testy obciążeniowe nie są w stanie zmusić procesora do przybrania certyfikowanego taktowania.
Wygląda na to, że producenci potajemnie ukrywają fakt, iż nie potrzebujemy aż tyle mocy obliczeniowej w naszych urządzeniach. Natomiast przy absurdalnie wysokich cyferkach zostają tylko z przyczyn marketingowych.
Pomimo tego utarło się, że liczba GHz odpowiada za całą wydajność, responsywność i niezawodność urządzenia, co nie jest prawdą. Na wydajność procesora składa się cały szereg czynników, nie wspominając jeszcze o elementach pozwalających odczuć wydajność całego urządzenia. W związku z tym nie należy kierować się tylko tą jedną cyferką w specyfikacji. Zamiast tego lepiej zwrócić uwagę na kulturę pracy i charakterystykę działania w tym, co nas interesuje, a nie w benchmarku.
Co oferuje procesor o półkę lub dwie niżej?

Znaczna większość osób i tak nie potrzebuje aż tak wyśrubowanej mocy obliczeniowej. Przeciętny użytkownik znacznie bardziej ceni sobie czas pracy na baterii, stabilność i wygodę użytkowania, od niebotycznej wydajności. A chcąc nieustannie wyciskać z układów 100% nie mielibyśmy żadnej wyżej wymienionej dogodności. Zatem czy jest sens kupować urządzenie wyposażone w topowy procesor, skoro i tak nie jesteśmy w stanie go wyeksploatować?
Obecnie smartfony nie potrzebują już nie wiadomo jak drogich i wydajnych układów do przyzwoitego działania. Śmiem nawet twierdzić, że wiele tańszych modeli z uboższymi procesorami zmaga się z mniejszymi problemami, niż nowe flagowce. Szczególnie mowa tu o przegrzewających się modelach działających w oparciu o topowe Exynosy 990, Snapdragony 888 i 8 gen 1.
Od kiedy procesor robi zdjęcia?

O ile kultura pracy jest na korzyść tańszych wariantów, tak już droższe uwarunkowują swoją cenę gdzie indziej. Ku zdziwieniu wielu osób procesor i jego wydajność ma ogromny wpływ na jakość przechwytywanych obrazów. Flagowe układy mają specjalnie wydzielone sekcje do korekty surowych fotografii, natomiast budżetowe układy nie mają ich wcale lub są okrojone.
Mimo wszystko są ważne, ponieważ to m.in. dzięki nim aparat wyciąga więcej informacji z ciemnych miejsc oraz redukuje artefakty. Jednakże aby ocenić rzeczywiście jakość przechwytywanych obrazów najlepiej obejrzeć bezpośrednie porównania modeli np. na naszym kanale YouTube.
Tu się podziała ta wydajność!

Wyniki z testów obciążeniowych mimo wszystko mają w jakimś stopniu odzwierciedlenie w rzeczywistości, a przynajmniej w tej wirtualnej. Flagowy procesor (o ile nie dusi się od temperatury) oferuje płynniejszą rozgrywkę w grach. Jednakże dzięki magii optymalizacji na telefonie za 1500 zł możemy swobodnie uruchomić nawet tak wymagające tytuły jak Genshin Impact, Call of Duty Mobile czy też Brawl Stars.
Niewprawione oko zapewne i tak nie dostrzeże gorszej jakości oprawy graficznej, a dla większości płynność będzie akceptowalna. Zatem raczej nie warto płacić kilkukrotność ceny smartfona za niewiele lepsze doznania, chyba, że wiążemy naszą przyszłość z karierą e‐sportową.
Budżetowy procesor z myślą o foliarzach?

Póki co jeszcze niewiele budżetowych modeli oferuje łączność 5G, co może odstraszać wiele osób myślących przyszłościowo. A nie ma innej opcji, niż moduł 5G wbudowany w procesor. Jednak aktualnie w Polsce infrastruktura ta pozostawia wiele do życzenia i przy 4G zostaniemy raczej jeszcze na długo.
Warto zaznaczyć, że tylko fizyczny brak określonego modułu ma realny wpływ na funkcjonalność smartfona i potrafi całkowicie skreślić urządzenie. Jednakże reszta funkcji w odniesieniu do flagowców będzie nadal działać, tylko nieco wolniej lub mniej precyzyjnie. Natomiast szansa na to, że efekt końcowy jakiegoś działania będzie kompletnie nieakceptowalny, jest bardzo niewielka.
Moc w chmurze, a nie urządzeniu
Procesor smartfona z roku na rok traci na znaczeniu, ponieważ coraz więcej narzędzi, gier i aplikacji działa w chmurze. Coraz więcej obliczeń zaczynają wykonywać serwery usługodawców, a nie nasz własny sprzęt. Już teraz praktycznie tracimy konieczność posiadania fizycznych dysków, bo Google Drive, iCloud czy też Mega są wygodniejsze i funkcjonalniejsze.

Zapewne podobnie będzie teraz z mocą obliczeniową naszych urządzeń. Możliwe, że nasze smartfony będą zarządzane ograniczonym procesorem, który ma wystarczać tylko do podstawowych funkcji np. przeglądarki, łączności, robienia zdjęć. Natomiast bardziej wymagające zadania będą przetwarzane na serwerach firmy, której usługi sobie wybierzemy. A to przełoży się może na lepszy czas pracy na baterii czy inne benefity.
Dodaj komentarz