Meta w ostatnim czasie ma nam sporo do przekazania. A to zmiana nazwy i całej narracji wokół firmy, by zerwać z powiedzmy dość wątpliwą reputacją Facebooka, a to plany stworzenia Metaversum. Jednak to można zaliczyć do planów dalekosiężnych, bo pomiędzy odbudowywaniem reputacji, a tworzeniem drugiego wirtualnego wszechświata, Meta musi zajmować się swoimi flagowymi usługami. Wśród nich znajduje się też Messenger, który w ostatnim czasie otrzymał całkiem dużo uwagi twórców.
Messenger i szyfrowanie End-to-End
Sam Messenger jako komunikator już od wielu lat zbierał dość mieszane opinie, ze względu na sposób zarządzania danymi swoich użytkowników. Jako, że produkt należał i należy do Face.. Meta to firma chciałaby wiedzieć o osobach korzystających z komunikatora ile tylko się da. W tym celu uciekała się do najróżniejszych metod, w tym „analizy” tego, co piszemy na czatach ze znajomymi czy rodziną.
Wielu osobom, szczególnie na przestrzeni ostatnich lat, taki stan rzeczy niespecjalnie odpowiadał. W sieci było i nadal jest kilka solidnych alternatyw dla Messengera, które stosują szyfrowanie i nie odzierają swoich użytkowników z prywatności. Twory takie jak Signal, Telegram czy WhatsApp (który swoją drogą też do Meta należy) stosują jakąś formę szyfrowania rozmów. W końcu nastał ten dzień, w którym i Messenger otrzymał funkcję szyfrowania End-to-End (E2EE).
I co? A no nic, bo opcja nie działa „z marszu” i trzeba ją włączać dla każdej konwersacji. O tym, że taka opcja trafiła do użytkowników dowiedzieliśmy się dokładnie 27 stycznia tego roku. Niestety nie trafiła ona do nas w takiej formie, jak wiele osób mogłoby tego oczekiwać. Zamiast domyślnego szyfrowania każdej prowadzonej już często od wielu lat konwersacji, musimy tworzyć nową, która będzie wspierać nowe standardy prywatności.
Czy ten stan rzeczy się zmieni, tego nie wiadomo. Meta planuje wprowadzenie szyfrowania End-to-End na wszystkich swoich platformach dopiero w połowie 2023 roku. To jednak nie koniec dziwnych rozwiązań, na które zdecydował się Mark Zuckerberg w jednym ze swoich najpopularniejszych komunikatorów.
Zrobiłeś screena! Mam dowód!
Na wstępie wspomniałem, że do Messengera trafiła też opcja znikających wiadomości. Do niej zyskaliśmy dostęp nieco wcześniej, bo w listopadzie 2020 roku. Przyznajcie się, ale tak absolutnie szczerze, czy przydała Wam się ta funkcja od tego czasu? Napiszcie w komentarzu, bo ja osobiście poza sprawdzeniem „z czym to się je” uznałem tę funkcję za totalnie bezużyteczną…
Być może mój osąd byłby nieco inny wiele lat temu, kiedy to między innymi Snapchat oferował taką funkcję. Jeżeli w okolicach 2012 roku Messenger wprowadziłby podobną funkcję, to może odzew społeczności byłby zupełnie inny. Niemniej mamy jednak rok 2022, a do Messengera trafia funkcja spóźniona przynajmniej o dekadę…
Pomijam jednak faktyczną przydatność znikających wiadomości, bo to, co ważniejsze to fakt, że znajduje się tam funkcja informująca o zrobieniu zrzutu ekranu. Dokładnie taka sama opcja ma trafić do wcześniej opisywanych wiadomości z szyfrowaniem End-to-End. Jednak jeszcze jej tam nie ma i nie wiadomo kiedy się pojawi.
Messenger to teraz istny chaos!
Aktualnie komunikator od Meta to wręcz książkowy przykład chaosu oraz tego „jak nie robić aplikacji”. Z jedną osobą możecie prowadzić 3 różne konwersacje, zupełnie oddzielne od siebie. Po pierwsze klasyczny czat, od którego każdy z Was zaczynał. Następnie są znikające wiadomości i na koniec „tajna” konwersacja wykorzystująca szyfrowanie. Problem w tym, że rozmowy oparte o E2EE potrafią dokładnie to samo, a nawet więcej, niż znikające wiadomości.
Ponadto możecie sami zdecydować jak szybko wiadomości będą znikać. Może to być nawet 5 sekund, jeżeli tylko sobie życzycie. Znajduje się tam także obsługa gifów, naklejek, reakcji i wszystkich innych opcji dostępnych w klasycznych czatach pozbawionych szyfrowania. Czego brakuje? No oczywiście informacji o zrobieniu zrzutu ekranu…
Nie bardzo mamy pomysł, kto wpadł na tak szalony plan implementacji tych wszystkich funkcji w Messengerze, który jest jednocześnie pozbawiony ładu i składu. Jednak nie to jest aktualnie największe zmartwienie, bo wszystko wskazuje na to, że będzie to wyglądać w ten, a nie inny sposób jeszcze przez jakiś czas. Można mieć jedynie nadzieję, że zmieni się to w 2023 roku, kiedy to Meta ma plan rozszerzyć E2EE na wszystkie swoje usługi, jednak nie miałbym co do tego wielkich nadziei.
Źródła: MP, MessengerNews, Gizmodo, 9to5Mac, TechCrunch
Dodaj komentarz