Windows 11 będzie wyczekiwaną rewolucją?

Microsoft odsłonił wszystkie karty i 24.06 zaprezentował system Windows 11. Jednak czy będzie to godny następca wersji 10, która miała być tą ostateczną?

Awatar Ziemowit Wiśniewski

Kiedy w 2015 roku Microsoft zapowiedział wprowadzenie Windowsa 10, ten był kreowany na system ostateczny. W wizji giganta z Redmond miał być rozwijany latami i przekształcać się za sprawą dużych aktualizacji. Teraz mamy rok 2021 i po tej wizji nie został nawet ślad, w końcu dokładnie 24 czerwca poznaliśmy następcę dziesiątki, czyli Windowsa 11. Nowa wersja systemu budzi dokładnie tyle samo zachwytów, co obaw, ale czy słusznie?

Zepsuta premiera

Logo TechnoSTREFA TechnoStrefa.com

Windows 11 był i znikł… Jak to z nim jest?

Windows 11 miał być wielką niespodzianką Microsoftu zaplanowaną na 24 czerwca tego roku. Internet jednak popsuł plany, a sieć zalały filmy i screeny!

Czytaj artykuł

Kilka dni przed oficjalną premierą mieliśmy okazję pisać dla Was artykuł ze wszystkimi znanymi nam przeciekami na temat Windowsa 11. Stało się tak, za sprawą przecieków oraz nieoficjalnej wersji systemu, która pojawiła się w sieci. Wtedy każdy zainteresowany mógł ją bez trudu pobrać i zainstalować na prywatnym komputerze. Tym samym większą część niespodzianki zepsuto, a wiele osób było pewnych, że Microsoft niczego już „nie chowa w rękawie”… Nie mogli być w większym błędzie!

Windows 11 to nie tylko redesign

O samym wyglądzie pisaliśmy już przy okazji przecieków, jednak na oficjalnej premierze poznaliśmy nieco dokładniej jak działa nowy interfejs. Windows 11 raz na zawsze żegna się z ikonami znanymi jeszcze z Windowsa 95. Panel ustawień zostaje w całości przeprojektowany, jednak niestety niektóre opcje wciąż pozostaną pochowane w nie do końca intuicyjnych zakładkach. Natomiast te bardziej zaawansowane ustawienia wciąż mogą pozostać w okienkach niczym z lat 90.

Niemniej jednak wiele się poprawiło względem tego, co znane jest nam z Windowsa 10. Po prezentacji można było odnieść wrażenie, że Windows 11 jest znacznie bardziej dopracowany i przemyślany, niż zlepek pomysłów, jakim była dziesiątka. Oczywiście pod względem działania, szczególnie na komputerach osobistych, wciąż był to ogromny przeskok względem cieszącej się złą sławą ósemki.

Jednak wraz z wejściem Windowsa 11 będziemy mogli pożegnać te problemy. Nowy system jest tak naprawdę fuzją wcześniej zaniechanego Windowsa 10X, który projektowany był z myślą o komputerach z ekranami dotykowymi czy opartych o procesory ARM. Wiele rozwiązań, jak na przykład interfejs przystosowany do ekranów dotykowych, przeniesiono do jedenastki. Co istotne osoby, które już przywykły do obecnej generacji systemu od Microsoftu, nie będą musiały wiele zmieniać w swoich przyzwyczajeniach.

Microsoft przygotował Windows 11 w taki sposób, by automatycznie przystosowywał się do urządzenia, na którym jest wyświetlany. Chodzi tutaj przede wszystkim o rozmiar i orientację ekranu czy na przykład to czy jest on dotykowy, czy też nie. Wiele opcji istniejących do teraz w systemie, które do swojego działania wymagały przeciągnięcia, zyskały skróty klawiszowe lub dedykowane ikony na pasku.

Łatwiej, prościej i mniej przejrzyście

Niestety redesign, który w dużej mierze przypadnie użytkownikom do gustu, ma też swoje słabe strony. Prawdopodobnie największą jego wadą jest zupełnie nowe menu Start, w którym w całości zrezygnowano z interaktywnych kafelków, na rzecz zwykłej listy z aplikacjami, które sami wybierzecie. Nie będzie też pełnego drzewa zainstalowanych aplikacji, często pogrupowanych w foldery. Za to menu Start dodatkowo wyposażono w skrót ostatnio otwieranych plików i aplikacji.

Co istotne, z tego okna zniknęła opcja szukaj, która jest teraz w pełni oddzielona od menu Start. Całość bardzo mocno przypomina aplikację Spotlight, którą doskonale znają użytkownicy komputerów Mac. Niestety zmiany dosięgnęły także skrótów, z których korzystali nieco bardziej zaawansowani użytkownicy. Co prawda w tym wypadku nie mamy 100% pewności, jednak z paska zadań zniknęły skróty między innymi do menadżera zadań.

Nie wiadomo czy powróci on w pełnoprawnym wydaniu już pod koniec tego roku. Jednak, jeżeli faktycznie Microsoft zrezygnował z tej opcji, będzie to ogromny cios dla wszystkich osób, które z Windowsa korzystały nieco bardziej świadomie, niż tylko do przeglądania Internetu…

Microsoft Store na sterydach

Jednym z główniejszych punktów programu całej prezentacji było omówienie przyszłości sklepu Microsoft Store. Ten w wersji na komputery z systemem Windows 10, delikatnie rzecz ujmując, wołał o pomstę do nieba. Wiele aplikacji jakie się tam znajdowało, było naszpikowanych reklamami, a kontrola jakości była nawet gorsza, niż w sklepie Google Play na Androida. Tym samym trafiały tam aplikacje najróżniejszej jakości, często mocno odbiegające od tego, czego Microsoft chciałby dla swoich użytkowników.

To ma się zmienić już w tym roku po aktualizacji do Windowsa 11. Sklep Microsoftu na komputerach osobistych nie tylko zyska nową szatę graficzną, ale i ogrom nowych funkcji czy wsparcie dla katalogów zewnętrznych dostawców. Ubierając to w nieco inne słowa, Microsoft chce, by ich platforma mogła zintegrować się z takimi gigantami jak Steam, Uplay, Origin czy GOG. Może to brzmieć nierealnie, jednak gigant z Redmond ma ogromne nadzieje, że będzie to możliwe.

Jednocześnie zgodnie z tym, czego dowiedzieliśmy się w trakcie konferencji, nowa platforma ma być przystępna nie tylko użytkownikom, ale i twórcom. Innymi słowy, Microsoft ma w pełni zrezygnować z podatku od sprzedaży w ich sklepie.

Android z natywnym wsparciem

Największą zmianą, której wiele osób prawdopodobnie się nie spodziewało, jest wsparcie dla aplikacji z Androida. Co ważne, jest to natywne wsparcie, a apki będą dostępne bezpośrednio w sklepie Microsoft Store. Całość zaprezentowano na przykładzie sklepu Amazon AppStore. Tam wciąż znaleźć możecie wiele najpopularniejszych apek znanych z Waszych smartfonów, jak TikTok czy Facebook.

Jest to ogromna zmiana, której będą mogli pozazdrościć wszyscy użytkownicy, którzy nie przesiądą się na Windowsa 11 w dniu premiery. Oczywiście, jeżeli Microsoft dopieści swój system i po za tym nie dosięgnie go klątwa giganta. Osoby, które używają systemu Microsoftu już od jakiegoś czasu, doskonale wiedzą o czym mowa. Systemy takie jak Vista czy 8 były absolutnymi porażkami, który wersje 7 i 10 naprawiały.

Premiera?

Co do konkretnej daty premiery, to niestety nie mamy szczegółowych informacji. Zgodnie z tym, co przekazał nam oddział Microsoftu odpowiedzialny za działania w Polsce, to pierwszych oficjalnych aktualizacji dostępnych na komputerach osobistych możemy spodziewać się już pod koniec tego roku. Przez najbliższe pół roku Microsoft będzie dopieszczał swój system i mamy nadzieję, że na premierę otrzymamy w pełni dopracowany produkt, a nie jak to często bywa w ostatnim czasie „płatną wersję beta”.

Warto nadmienić, że Windows 11 będzie funkcjonował jako w pełni darmowa aktualizacja dla wszystkich posiadaczy Windowsa 10. Niewykluczone, że na update załapią się także użytkownicy wersji 8/8.1 czy nawet siódemki. Niestety o możliwości aktualizacji nie decyduje tylko wersja systemu jaką macie obecnie zainstalowaną, ale coś, o czym wiele osób do niedawna nie zdawało sobie sprawy, a mowa o module TPM.

Jak to jest z tym TPM?

Moduł szyfrowania sprzętowego w skrócie TPM, czyli Trusted Platform Module odpowiada za szyfrowanie niektórych operacji, jakie wykonujecie na komputerze czy tzw. Secure Boot. Problem w tym, że Windows 11 ma wymagać jedynie wersji 2.0. Użytkownicy starszych sprzętów mogą więc napotkać problem, który już szeroko został opisany w Internecie.

Microsoft udostępnił proste narzędzie, które sprawdza zgodność Waszego sprzętu z wymaganiami Windowsa 11. Wiele osób zobaczyło wtedy komunikat, że ich platforma niestety nie jest zgodna, nawet pomimo tego, że pracują na nowym i mocarnym sprzęcie. Winą jest właśnie moduł TPM. Co ważne, ten nie musi znajdować się fizycznie na płycie głównej, a może być oferowany w formie odpowiedniego oprogramowania.

Ten wspierany jest przez procesory Ryzen od linii 2XXX oraz Intel Core 8. generacji w górę. Istnieją jednak dwie opcje, które najpewniej uratują Wasz nieco starszy sprzęt przed złomowaniem. Po pierwsze istnieje możliwość dokupienia modułu TPM do Waszej maszyny i wpięcia bezpośrednio na płytę główną. Ten scenariusz niestety nie sprawdzi się w przypadku laptopów. W takim wypadku najpewniej będziecie mogli po prostu nowy system zainstalować, jednak bez możliwości korzystania z funkcji Windows Hello czy Secure Boot.

Źródło: Microsoft

Awatar Ziemowit Wiśniewski

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Na razie brak komentarzy.
Bądź pierwszą osobą, która wyrazi swoją opinię!
Starsze komentarze Nowsze komentarze


Przeszukaj portal TechnoStrefa.com

Dalsze wyniki

Brak wyników.

Wyszukiwanie obsługiwane przez