NFT, czyli non-fungible token, albo po polsku niewymienny token, to unikalna cyfrowa reprezentacja dóbr materialnych bądź nie, oparta o Blockchain. O tym, że coś takiego w ogóle istnieje pewnie wielu z Was już słyszało. Jednak zrozumienie, czym dokładnie jest NFT, już wcale takie proste nie jest. Podobny problem z usprawiedliwieniem wydawania milionów dolarów na wirtualne prawa autorskie ma niejaki Geoffrey Huntley.
Jest on australijskim programistą, a także artystą. Jego ostatnim dziełem jest strona wzorowana na popularnym portalu z torrentami The Pirate Bay. Strona, która już wiele razy znikała z sieci za naruszenie praw autorskich, stała się swoistym symbolem darmowego dostępu do treści wszelakich za pośrednictwem Internetu.
The NFT Bay
Nieprzejmowanie się prawami autorskimi i darmowy dostęp do treści – te dwie cechy idealnie opisują najnowszy projekt artysty-programisty, jakim jest The NFT Bay. Jest to pierwsza strona, z której możecie pobrać blisko 17 terabajtów obrazków, które kiedykolwiek pojawiły się jako tokeny NFT w sieciach Ethereum i Solana. Cały proces działania strony i jej popularności, dokumentuje jej twórca na Twitterze.
Pozostaje jednak pytanie, dlaczego w ogóle zdecydował się on na taki krok? Jak sam twierdzi, chciał w ten sposób pokazać jak absurdalne jest pojęcie prawa własności, w odniesieniu do dóbr cyfrowych.
NFT jest moje?
Zwolennicy zyskujących na popularności tokenów NFT oczywiście mogą powiedzieć, że to oni są jedynymi lub jednymi z kilku właścicieli jakiegoś obrazka czy karty kolekcjonerskiej. I to oni wraz z certyfikatem podpisywanym za pośrednictwem Blockchain mają do nich pełne prawo. Mają w tym oni całkiem sporo racji, jednak czy w takim razie osoba, która zakupiła NFT z ikonicznym gifem NyanCat będzie wymagać od całego Internetu zaprzestania używania tej animacji?
A jeżeli tak, to, w jaki sposób zamierza to zrobić? Posiadanie NFT najlepiej można przyrównać do kolekcjonowania dzieł sztuki. Te jak wiadomo są jedyne w swoim rodzaju i nikt od tak nie pójdzie do muzeum i nie skopiuje rzeźby Michała Anioła za pomocą jednego kliknięcia. No chyba, że jest sprzedawana jako token NFT, wtedy to już nieco inna sytuacja… Posiadanie tokenu NFT to w zasadzie jedynie satysfakcja z bycia właścicielem oryginału danego dzieła.
Oczywiście można powiedzieć, że wykonanie idealnej kopii takiego obrazka nie sprawi od razu, że ten będzie także oryginałem. Jednak jak właściwie je wtedy odróżnić, skoro są identyczne?
Ctrl + C i Ctrl + V
Problem leży jednak w nieco innym miejscu. Aktualnie token NFT nie jest w żaden sposób fizycznie połączony z obrazkiem, kartą, animacją itp., której oryginalność poświadcza. Innymi słowy, sam obrazek nie jest przechowywany w sieci Blockchain razem z certyfikatem autentyczności. Dlatego aktualnie każdy może wejść na stronę z aukcjami NFT i pobrać dowolne dzieła sztuki, by cieszyć się nimi we własnym zakresie.
Trudno się tutaj nie zgodzić z Geoffrey’em Huntley’em. Kupując NFT nie zawsze macie do nich jakiekolwiek prawa. A to dlatego, że autorzy nie przepisują na kupujących części czy nawet jakichkolwiek praw związanych z danym dziełem. Przykładowo, jeżeli udałoby się Wam jakimś cudem zakupić obraz, który stworzył Banksy bezpośrednio od niego, to bylibyście jego właścicielem. Jednak bez przeniesienia praw autorskich nie macie żadnej pewności, że za rok nie powstanie identyczny obraz. A ten artysta może później sprzedać.
Tulipomania
Autor projektu The NFT Bay wspomina także o pewnym dość ciekawym zjawisku, jakim była Tulipomania, która miała miejsce na przełomie lat 1634 – 37. Według wielu historyków jest to pierwsza tak dobrze udokumentowana bańka spekulacyjna. W momencie gdy pękła, doprowadziła do bankructwa wielu przedsiębiorców, pozostawiając ich z długami, których nie da się spłacić.
Zwiększający się popyt na cebulki tulipanów doprowadził do sytuacji, gdzie handlowano nim jak obecnie papierami wartościowymi, kryptowalutami czy właśnie NFT. Pojawiały się kontrakty długoterminowe, handel wiatrem, czyli towarem, którego się nie miało i wiele innych praktyk. Ceny rosły tak szybko, że w 1637 roku bańka pękła, bo nikt nie chciał zastawiać kilku gospodarstw rolnych w zamian za jedną cebulkę tulipana.
Bardzo podobnej sytuacji możemy doczekać się już niedługo na rynku kryptowalut czy NFT. Te już od jakiegoś czasu znajdują się w takiej spekulacyjnej bańce.
Dodaj komentarz